Opracował Jerzy Czerwiński.
Chciałbym przedstawić poniższym tekstem opracowanie dotyczące II wojny światowej w Świątnikach Górnych. Z wyjątkiem artykułów Witolda Szczygła i kilku szczątkowych wspomnień bardzo niewiele pisano na ten temat ograniczając się głównie do podania listy ofiar wojny, a niewiele miejsca poświęcając tym, co przeżyli. Nie powinna też dziwić niechęć do wspominania tamtych czasów dlatego tym bardziej cenne są relacje tych, którzy zdecydowali się wrócić pamięcią do tamtych wydarzeń. Ta wiedza musi przetrwać, aby tamte wydarzenia nigdy się już nie powtórzyły.
Źródeł informacji, których przyszło mi skorzystać, jest na tyle dużo, że ich listę umieszczam na końcu tego opracowania.
Tankietka TK-3. Od stycznia 1939 roku do maja wśród krakowskich rzemieślników zorganizowano zbiórkę na dozbrojenie polskiej armii. W Świątnikach akcję tę prowadziły władze Szkoły Ślusarskiej z dyr. Fryderykiem Klementysem na czele. W wyniku akcji zakupiono tankietkę TK-3. W dniu 21 maja 1939 maszyna została uroczyście poświęcona na płycie krakowskiego rynku, nadano jej imię „Rzemieślnik” i przekazano Wojsku Polskiemu. Podczas uroczystości obecny był dyrektor Klementys oraz nauczyciel Stanisław Kwintowski. Tankietka trafiła do eksperymentalnej 10 Brygady Zmotoryzowanej płk. dypl. Stanisława Maczka. Dalsze losy tankietki nie są znane.1
.
Można jednak zadać sobie pytanie, dlaczego w państwie rządzonym przez pułkowników, generałów i marszałków, które nie miało potwierdzonych granic z kluczowymi sąsiadami kwestie związane z uzbrojeniem niemałej armii były na tak niskim poziomie, że zamiast pomocy u sojuszników ratowało się akcjami obywatelskimi.
Przebieg działań wojennych na południu Polski. Poniższy opis ma zadanie przybliżyć sytuację militarną w pierwszych dniach września 1939 roku na terenie południowej Polski. W opisie wydarzeń każdego dnia w pierwszej części przedstawię sytuację na frontach kampanii wrześniowej i podstawowe ruchy formacji zbrojnych. Ułatwieniem powinny być ryciny ilustrujące działania armii. W drugiej części przedstawię to, co wydarzyło się w Świątnikach, zachowanie i emocje mieszkańców – opisze tu na przykładzie mojej rodziny Czerwińskich, co również w dużym stopniu odzwierciedlało zachowania w innych domach.
Na początku należy przedstawić, jak wyglądała sytuacja militarna 31 sierpnia 1939 roku. Śląsk i Pogórze Karpackie bronić miała Armia „Kraków” dowodzona przez gen. Antoniego Szyllinga. Sztab Naczelnego Wodza spodziewał się ataku przede wszystkim na Górny Śląsk od strony Protektoratu Czech i Moraw. Na Górnym i Cieszyńskim Śląsku znajdowały się: Grupa Operacyjna (GO) „Bielsko” gen. bryg. Mieczysława Boruty-Spiechowicza, w skład której wchodziły 21 Dywizja Piechoty Górskiej (21DPG) oraz 1 Brygada Górska (brygada piechoty Korpusu Ochrony Pogranicza – 1BG) w rejonie Żywca, Bielska i Chabówki. Z okolic Zatoru w kierunku Pszczyny skierowana została 6 DP gen. bryg. Bernarda Monda, w południowym obwodzie pozostawała w okolicach Krakowa 10 Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej (10BK) płk. dypl. Stanisława Maczka. Utrzymanie jak najdłużej Śląska było niezbędne do dokonania pełnej mobilizacji licznej ludności tego regionu.
Zgodnie z planem operacyjnym Fall Weiss Naczelne Dowództwo Wermachtu (OKW) wysłało w rejon Górnego Śląska i Zachodniej Małopolski 14 Armię gen. Eugena Otta – w kierunku na Pszczynę ruszyła znad Odry 5 Dywizja Pancerna (5DPanc.) z VIII Korpusu Armijnego. Od południa była wspomagana przez XVII KA: 44DP i 45DP miały uderzyć na Skoczów i Bielsko od strony Protektoratu Czech i Moraw oraz 7 DP w kierunku Żywca z terenów Słowacji. Na Podhale miał uderzyć XXII Korpus Pancerny z siłami 2 DPanc, 4 Dywizji Lekkiej (4DLek.) oraz 3 Dywizji Górskiej (3DG).
Niemcy uderzali łącznie siłą 2 dywizji pancernych, 3 dywizji piechoty, dywizją lekką oraz dywizją górską. Bronić musiały się 2 dywizje piechoty, 1 brygada kawalerii zmotoryzowanej, 1 brygada górska KOP, 2 bataliony Obrony Narodowej oraz dwa pociągi pancerne. Niemcy dodatkowo dysponowali nowoczesnymi siłami Luftwaffe, natomiast Armia „Kraków” miała do dyspozycji jeden dywizjon myśliwski oraz 3 eskadry rozpoznania (łącznie 53 maszyny). Przewaga liczebna wroga była zbyt wielka jak na tak bardzo rozciągnięty front (ponad 100 kilometrów). Z dodatkową przewagą techniczną i operacyjną wynik walk mógł być tylko jeden.
1 września (piątek) – Około godziny 4.00 wojska Wermachtu przekroczyły granicę polską. W pierwszy dniu wojny polskie siły na Śląsku nie zostały przełamane. Pod Brzeźcami 6 DP zatrzymała natarcie 5 DPanc. GO „Bielsko” skutecznie opóźniała marsz wojsk niemieckich nie wdając się w przewlekłe walki – o godz. 13 opuszczono Cieszyn, a o 14 padł rozkaz wycofania się przez Skoczów do Bielska. 7 DP przekroczyła Przełęcz Zwardońską i przygotowywała się do uderzenia z południowej flanki.
Pojawienie się Niemców siłami 3 dywizji na Podhalu zmusiło gen. Szyllinga już w pierwszych godzinach wojny do wykorzystania krakowskich odwodów i płk. Maczek otrzymał rozkaz wymarszu 10 BK w kierunku Jordanowa. Maczek musiał powstrzymać Niemców w tym rejonie dolin Raby i Skawy, gdyż wojska niemieckie mogły już następnego dnia stanąć pod Krakowem. Niemcy dzięki lotnictwu szybko zorientowali się o ruchu 10BK i wysłano ok godz. 17 bombowce w celu zniszczenia w Dobczycach mostu na Rabie – bomby spadły jednak na pobliskie budynki cywilne. Większość oddziałów znalazła się już pod Jordanowem w godzinach popołudniowych, a o godz. 19 doszło do pierwszej potyczki,w której zniszczono kilka czołgów wroga. 2DPanc bowiem bez większych przeszkód zajęła o godz 17 Spytkowice, a 4 DLek poruszająca się „zakopianką” opóźniana przez niszczone mosty dotarła na wieczór do Rdzawki.
O godz. 4.10 z lotniska Cienin/Raków na Dolnym Śląsku oraz ze Spiskiej Wsi wystartowały bombowce na Kraków. Tak opisał to Otto Mockel z 77 Pułku Bombowego Luftwaffe:
„Lecimy kursem wschodnim [..] atakujemy Kraków. Pod nami […]brudnawe, chłopskie chaty. Lecimy na wysokości 5-10 metrów. [..]Mieszkańcy wsi rozbiegają się przerażeni na boki lub wyciągają do nas ramiona. Czy oni w ogóle wiedzą, że mają nad sobą niemieckie samoloty, czy też boją się, że zaczniemy strzelać do bezbronnych ludzi?”2
Celem bombardowania padło lotnisko Kraków-Rakowice oraz urządzenia kolejowe w Bieżanowie.
Warto także dodać, że granice Rzeczypospolitej przekroczyły bez wypowiedzenia wojny 3 słowackie dywizje, w tym 1 Dywizja Piechoty „Jánošik”, która zajęła Jaworzynę Tatrzańską (Spiską), Zakopane i skierowała się w kierunku Nowego Targu. Udział armii słowackiej był w kampanii wrześniowej marginalny, jeśli chodzi o znaczenie militarne i dywizje słowackie nie związały walką większych polskich sił zbrojnych. Istotniejszą sprawą dla Polski było udostępnienie Niemcom swojego terenu do ataku na Polskę. W zamian za pomoc Hitler przyłączył do Słowacji tereny sporne z Polską z 1920 i 1938 roku.
W Świątnikach wojna dała znać o sobie przelatującymi nisko bombowcami, które mogli zobaczyć mieszkańcy między godziną 4 i 5 rano. Widziano nie tylko przelatujące samoloty, ale także walkę powietrzną, choć nikt nie był w stanie określić, czy nie są to czasem wojskowe ćwiczenia „naszych” lotników. Ze złudzeń odarło radio, które poinformowało o napaści hitlerowskich Niemiec. Mało kto jednak przypuszczał, że wojna potrwa długo. Mimo to ludzie zaczęli wykupywać żywność z miejscowych sklepów, a jak tu brakło, zaczęli szukać jej w sklepach w okolicy. W Szkole Ślusarskiej zebrali się na nauczyciele, by nawzajem snuć plany „co dalej” – wszak przecież rozpocząć się miał nowy rok szkolny. Dzień wcześniej ogłoszona została powszechna mobilizacja w Polsce – większość młodych ludzi ze Świątnik powołanych do wojska była już tego dnia w swoich oddziałach, a w Świątnikach zostały osoby starsze, kobiety i młodzież.
Mój dziadek Mieczysław Czerwiński, jak co piątek pojechał z Alfonsem Kotarbą do Krakowa zawieźć towar z Haszpienia do wysyłki. Po powrocie z Krakowa opowiadał o bombardowaniu miasta oraz że bomby spadły na dworzec kolejowy i na Śródmieście. Radio przez cały dzień nadawało co chwila komunikaty takie jak: „Uwaga! Uwaga! Nadchodzi: KO-MA 47 LO-TA 23 PO-RA 18” – był to szyfr obrony przeciwlotniczej Warszawy, który pozwalał przez radio kierować ogniem. Wszyscy pamiętający ten dzień i nadchodzące następne podkreślali piękną słoneczną jesienną pogodę.
2 września (sobota) – Broniąca się 6 DP w rejonie Pszczyny nie była w stanie dłużej utrzymać pozycji. Dywizja utraciła kontakt z dowództwem, do której doszły nieprawdziwe pogłoski, jakoby widziano już czołgi niemieckie na ulicach Oświęcimia. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na bardzo kiepski system łączności panujący w polskiej armii oraz nieprzystosowaną do warunków polowych strukturę polskich sił zbrojnych, w której wszystkie podstawowe decyzje podejmował Naczelny Wódz, wobec czego jego rozkazy były najczęściej mocno spóźnione wobec dynamicznie rozgrywającej się walki.
21 DPG walcząca pod Skoczowem przeciwko austriackiej 45 DP przy wycofywaniu się wieczorem do Bielska utraciła swoją artylerię wobec nieustannych ataków Luftwaffe oraz lokalnych dywersantów. O godz. 21.30 padł rozkaz wycofania się za Sołę, a być może i za Skawę.
Rejon umocnień Węgierskiej Górki (5 bunkrów) broniony przez 1 batalion 2 pułku piechoty KOP „Berezwecz” oraz Żywiecki Batalion Obrony Narodowej został zaatakowany przez niemiecką 7 DP. Po południu wojska niemieckie przedarły się między bunkrami i artylerią przeciwpancerną oraz miotaczami ognia zniszczono umocnienia.
Spod Spytkowic i Nowego Targu w kierunku na Jordanów o świcie wyszło niemieckie natarcie wiedeńskiej 2DPanc, ale dzięki współdziałaniu 1 pp KOP i 10 BK (w szczególności 24 Pułku Ułanów) udało się zatrzymać pierwsze natarcie. Ciężkie walki trwały cały dzień w okolicy miejscowości Wysoka, w rezultacie których polskie siły musiały wycofać się do Jordanowa, ale Niemcy byli zbyt wyczerpani na kolejny atak. Walki o Wysoką wspierał także polski pociąg pancerny nr 51. W nocy z 2 na 3 września mieszkańcy Wysokiej popalili cysterny z paliwem niszcząc uszkodzone dzień wcześniej pojazdy pancerne – Niemcy zapamiętali tan fakt i w październiku rozstrzelano kilkanaście osób i spalono wieś. 1 pp KOP wraz z żołnierzami płk. Maczka zatrzymali także natarcie 4 DLek na Chabówkę.
Niemiecki Wermacht zaczął stosował taktykę masowego palenia polskich miejscowości w tym celu, aby uciekająca ludność zablokowała drogi i uniemożliwiła ruchy wojsku. Miało to też nocą oświetlić okolicę i ostrzegać przed ewentualnym kontratakiem polskim.
Wieczorem tego dnia zapadła decyzja marszałka Śmigłego-Rydza o wycofaniu Armii „Kraków” na linię Nidy i Dunajca: GO „Bielsko” miała wykonać odskok nad Skawę i bronić rejonu między Zatorem a Wadowicami (6 DP pod Zator, 21 DPGór pod Wadowice, 1 BGór i 2. pułk KOP miały cofnąć się pod Myślenice), a 10 BK bronić rejonu Beskidu Wyspowego.
Na podkrakowskim niebie ok 8 pojawiła się eskadra polskich „Karasiów” z 24 eskadry rozpoznawczej z zadaniem zbombardowania 2 DPanc. Niemcy w tym samym czasie bombardowali linie kolejową Kraków – Lwów oraz dworce w Krakowie, Bieżanowie, Brzesku i Tarnowie. W drodze powrotnej bombowce He-111 zostały zaatakowane przez polskie myśliwce PZL ze 121 eskadry myśliwskiej w Krakowie, którą dowodził ppor. Wacław Król. Zestrzelono jeden bombowiec, a 2 zostały uszkodzone ze stratą jednego myśliwca – myśliwiec PZL P.11c Wacława Króla rozbił się w okolicy Kłaja na skraju Puszczy Niepołomickiej, ale pilot zdążył wyskoczyć (szczątki tej maszyny zostały odnalezione w kwietniu 2012 r przez Janusza Czerwińskiego z Kłaja).
Do Świątnik dotarli wozami pierwsi uciekinierzy – Górale z okolic Zakopanego, którzy przynieśli informacje o wojnie i jej okrutności. Byli też mieszkańcy Śląska. Wielu Świątniczan miało im za złe, że swoimi opowieściami i postawą uciekinierów sieją niepotrzebną panikę.
3 września (niedziela) – w trakcie odwrotu w nocy z 2 na3 września GO „Bielsko” została przemianowana na GO „Boruta” (6 DP, 21 DPG, 1 BG, 10BK). W nocy oddziały przekroczyły Przemszę i częściowo rozproszyły się na skutek działania dywersantów. Wisłę przekroczyli pod Dziedzicami, część oddziałów udała się w kierunku Kęt. Następnie GO przekroczyła Skawę i skierowała się aby zająć pozycje obronne Krakowa.
Podczas gdy GO „Boruta” wycofywała się na wschód, w okolicach Jordanowa (Naprawa) i Mszany Dolnej trwały ciągłe walki, w tym także próba kontrataku pod Lubniem i Suchą. W nocy z 3 na 4 przerzucono drogą przez Myślenice – Dobczyce do Kasiny Wielkiej część 10BK.
W Świątnikach jedyną pokrzepiająca informacją tego dnia było przystąpienie do wojny Anglii i Francji. Mniej optymistycznie sprawy przedstawiali kolejni uchodźcy z Zaolzia i Śląska Cieszyńskiego. Dyrekcja Szkoły Ślusarskiej otrzymała tajny rozkaz z Kuratorium o ewakuacji szkoły – należało zabezpieczyć, ukryć lub zakopać maszyny, eksponaty muzealne, narzędzia, a następnie w miarę możliwości ewakuować się na wschód. W Świątnikach po południu pojawiły się maszerujący polscy żołnierze, a wieczorem i nocą dudniły pojazdy ciągnące artylerię – najprawdopodobniej byli to żołnierze z 6DP, która przegrupowywała się między Skawiną i Swoszowicami. Przechodzący żołnierze prosili o wodę, chleb czasem też coś mocniejszego, bo myląca była tablica reklamująca firmę dziadka jako „Wytwórnia zamków i kłódek”, co pewnie mniej wyedukowani żołnierze odczytywali jako wytwórnia wódek – dziadek dla spokoju i uniknięcia nieporozumień zdjął szyld z widoku. Nocy ponownie rozjaśniała łuna nad Beskidami.
4 września (poniedziałek) – Żołnierze z 6DP wysadzili most drogowy w Skawinie na Skawince i przygotowywali się do odparcia zbliżającej się niemieckiej dywizji pancernej. Składami towarowymi zatarasowano tory kolejowe między Zatorem i Skawiną. Na przeznaczonych pozycjach znaleźli się także strzelcy podhalańscy z 21 DPG, z których 3 pułk obsadził wieczorem rubież Radziszów – Krzywaczka, a 4 pułk miał bronić drogi Krzywaczka – Głogoczów. Punktem dowodzenia 21DPG został pałac w Mogilanach.
Przerzucone główne siły płk. Maczka pod Kasiną Wielką zaatakowały 3 DG i 4DLek i odrzuciły je z powrotem do Mszany Dolnej. Wieczorem Niemcy ponownie pojawili się pod Kasiną. Tymczasem wojska niemieckie kontynuowały natarcie na Myślenice i wobec zmniejszenia sił obronnych przerzuconych do Kasiny dotarły w okolice Stróży, gdzie o godz. 20 jeden pluton czołgów z 2 DPanc przebił się przez obronę i ruszył na Myślenice, ale został odparty, a wojska niemieckie pozostały w Stróży do rana.
Do Świątnik skierowano tabory 6 pułku artylerii lekkiej (6 DP) należące do III Dywizjonu, który w tym czasie znajdował się w Myślenicach i Jaworniku i operował razem z 10 BK płk. Maczka. Wspomina o tym Jan Pabich w „Niezapomnianych kartach”: „(…) major Chojecki rozkazał bateriom zając pozycję ogniową, kolumnie zaś amunicyjnej i taborom dywizjony polecił udać się do Świątnik.”3
W Ochojnie spotkało się wielu mieszkańców gminy w tym wójt gminy Świątnik Józef Chorabik z Mogilan oraz organista ze Świątnik Sanecki. Radzono wspólnie co robić wobec frontu w odległości 8 km. Obecny też dawny legionista Stanisław Popczyński mądrze radził mieszkańcom Ochojna, żeby nie obawiali się i pozostali w domach, gdyż samo Ochojno nie leży przy głównym trakcie i wojska zapewne ominą tę miejscowość. Większość ludzi postanowiła jednak uciekać na wschód w kierunku Bochnia, Tarnów, Rzeszów, Przemyśl.
Mieszkańcy Świątnik mogli się czuć jeszcze bardziej zagrożeni – wszak miejscowość leżała na żołnierskim szlaku, a kolejne tabuny uciekinierów coraz bardziej łamały wole tych, którzy zdecydowali się pozostać. Wielu ludzi postanowiło zatem spakować się i także uciekać na wschód. Do dziadka przyszedł zatroskany ks. Brzostek, radzić się, co powinien robić. Pojawiły się plotki, że Niemcy zabijają lub aresztują księży. Musiało to być niezwykłe spotkanie osób, którzy jeszcze niedawno byli społeczno-politycznymi rywalami (dziadek był zagorzałym piłsudczykiem i prezesem Czytelni Ludowej, natomiast ks. Brzostek prowadził lokalną Akcję Katolicką z konkurencyjnym teatrem). Nie wiadomo jakie słowa padły, ale proboszcz postanowił zostać na miejscu.
Dziadek nie zamierzał początkowo opuszczać Świątnik, ale ostatecznie dał się przekonać „Ernestom” (tj. sąsiedzkiej rodzinie Ernesta Słomki, który był rzeźnikiem), aby udać się do Łyczanki do znajomych Kowalczyków, których dom nie leżał blisko głównej drogi. Wóz był umówiony na kolejny dzień.
5 września (wtorek) – 44DP oraz część 5DPanc podeszły pod Skawinę i zostały ostrzelane przez artylerię 21pal z 21DPG z okolic Mogilan oraz 6 pal z 6 DP z baterii stacjonujących w Sidzinie i Korabnikach. W zasadce zniszczono ok. 30 pojazdów niemieckich i powstrzymano atak 90 czołgów. Na lasek skawiński spadło w godzinę 3000 pocisków. Niemcy nie ponowili już ataku lądowego skupiając się na bombardowany dróg między Skawiną i Kobierzynem. 6 DP utrzymała się do wieczora po czym dostała rozkaz i przez Swoszowice, Wieliczkę i Podłęże wycofała się do rana 6 września pod Niepołomice.
10 Pułk Strzelców Konnych (10 BKZmot) wraz z 12 pp 1 BGór pod Stróżą zorganizował z Myślenic kontratak, który trwał do południa i odrzucił 2DPanc za Pcim. Niemcy jednak wkrótce zorganizowali przeciwnatarcie i polskie oddziały musiały się wycofać, gdyż zaistniała obawa okrążenia ze strony 7DP. Zgodnie z rozkazem polskie siły miały wykonać odwrót pod Wiśnicz. 2 DPanc i 3 DGór. zajęły ponownie Pcim i razem z 7DP ok godz. 14 weszły do Myślenic. 12 pp BGór wraz dwoma bateriami III dywizjonu 6 pal wycofały się przez Siepraw pod Gorzków, gdzie pod kościołem zatrzymały się, a ok. 19tej spotkały tam kolumny wycofującej się 21 DPG, która następnie kontynuowała marsz dalej na Bochnię.
W Rudniku żołnierze 7DP rozstrzelali 21 osób cywilnych, które wspierały polski 12pp.
2DPanc wraz z 7DP ruszyły następnie wzdłuż drogi Bochnia – Tarnów – Rzeszów. 2DPanc po zdobyciu Myślenic skierowała się na Dobczyce, a w nocy z 5 na 6 września zajęła Gdów.
Między 4 a 5 września pod Krzywaczką i Mogilanami walczyła z powodzeniem polska 21 DPG przeciwko 45 DP, dzięki czemu miała możliwość wieczorem wycofać się w kierunku Kłaja. W boju pod Krzykaczką walczył 3 Pułk Strzelców Podhalańskich o czym relacjonował dowodzący 21 DPG gen. Mond:
„Walki na linii Skawina-Krzywaczka miały następujący przebieg: Na odcinku 21 dywizji piechoty górskiej: Radziszów (3 Pułk Strzelców Podhalańskich), Krzywaczka (4 Pułk Strzelców Podhalańskich) straże przednie XVII Korpusu od rana podchodziły pod stanowiska polskie, przy czym punkt ciężkości zaznaczył się na skrzydle południowym pod Krzywaczka, gdzie według meldunków działała 45 dywizja piechoty. Gdy mgła opadła, ukazały się liczne cele dla artylerii polskiej. Zwalczanie ich, dzięki dogodnym punktom obserwacyjnym i dobremu przygotowaniu ognia było bardzo skuteczne. Od godziny 11 do zmroku załamały się w ogniu artylerii i broni maszynowej trzy natarcia niemieckie, pomimo że dwa ostanie były wsparte czołgami. Na przedpolu leżały czołgi. Wszystko to bardzo podniosło ducha. Lotnictwo niemieckie bombardowało miejsce postoju dowództwa dywizji w Mogilanach. Nie ponieśliśmy jednak większych strat. Rozkaz do odwrotu wieczorem był dla żołnierzy wielkim zaskoczeniem; około godziny 20:00 piechota zeszła ze swych stanowisk. Nieprzyjaciel nie przeszkadzał; w nocy natomiast ostrzeliwał ogniem artylerii opuszczone już pozycje polskie„.
Odwrót odbywał się w dwóch kolumnach z których południowa przebiegała trasą przez Świątniki Górne, Łyczankę, Byszyce, Łazany, Książnice do Bochni. Był to ostatni oddział polski na świątnickiej ziemi.
Wieczorem niemieckie samoloty latające pod polskimi znakami rozrzucały ulotki wzywające żołnierzy do dezercji wobec nieuchronnej klęski.
Tego dnia Świątniki zaczęły się z wolna wyludniać. Zgodnie z planem i moja rodzina opuściła swój dom pozostawiony pod opieką sąsiadki Ernestyny Leńczowskiej, która zdecydowała się zostać. Cenniejsze przedmioty ukryto w piwnicy, do której wejście zasłonięto,a drugie wejście od ogrodu dziadek zamurował i zamaskował słonecznikami. Dziadek zostawił fabrykę bez opieki, ale liczyło się życie. Z Łyczanki na wschód udali się mężczyźni – dziadek ze swoim najstarszym synem Zbigniewem i Ernest. Przyczyny były dwie – po pierwsze informacje od uchodźców, że Niemcy rozstrzeliwują młodych mężczyzn, a po drugie, że na wschodzie ma się koncentrować wojsko polskie. Udali się przez Wieliczkę do Krakowa i potem dalej na wschód. Po drodze dziadek spotkał swojego szwagra także uciekającego na wschód. Dotarli razem do Szczebrzeszyna nad Wieprzem (woj. lubelskie, ok 300 km od Świątnik), ale okazało się, że Niemcy już byli wszędzie wokół. Dziadek dzięki bardzo dobrej znajomości niemieckiego uzyskał od Niemców przepustki na powrót do domu przez zajęte przez Niemców tereny i dzięki temu wrócili pociągiem do Krakowa, o czym dali znać 16tego września.
6 września – Niemcy wkraczają do Skawiny i Krakowa. Koło południa Niemcy pojawili się w Gorzkowie, Koźmicach i Raciborsku (na noc z 6 na 7). Gdy o godz. 8 21 DPGór znajdowała się w Łazanach, drogą Dobczyce – Bochnia w odległości 11 km znajdowała się 2 DPanc, która następnie rozdzieliła się i część udała się wzdłuż zachodniego brzegu Raby
W tym dniu, najprawdopodobniej w godzinach południowych Niemcy wkroczyli do Świątnik Górnych, które znalazły się w pasie przemarszu 45 Dywizji Piechoty Wermachtu. Niestety nie obyło się bez ofiar – niemieccy żołnierze rozstrzelali w Świątnikach cztery osoby. Byli to: Longin „Londek” Chachlica (ur. 13.03.1909r) i Stanisław Czernecki (lat 27) z Wydartej oraz dwoje sieprawian: Józef Przęczek (lat 65) i niejaka Lidka lub Sitka4. Co do mieszkańców Świątnik mówiło się, że zwrócili na siebie uwagę Niemców dobijaniem się do zamkniętego szynku u „Bobowiana”. Niemcy zatrzymali też około dziesięciu osób, wśród nich Stanisław Leńczowski, Marian Michalec czy Walas „Ułomka”, którzy powrócili do Świątnik po wojnie.
Gdy sytuacja się uspokoiła i ludzie zaakceptowali w świadomości fakt, że Niemcy są już wszędzie zaczęli wracać do Świątnik. Moja rodzina wróciła po kilku dniach pobytu w Łyczance -tzn. babcia oraz tata z siostrami. Gdy wracali spotkali na głównym gościńcu patrol niemiecki, ale ci nie zatrzymywali wracających mieszkańców. Dom był bezpieczny – nikt nie go na szczęście nie próbował ograbić. Jak się okazało zagrożenie nie było od strony okupanta, lecz ze strony współmieszkańców, którzy szabrowali opuszczone budynki. Ograbiony został min. Haszpień. Jest jeden z niechlubnych przykładów zachowania się ludzi podczas wojny.
Kolejni uciekinierzy wracali przez następne tygodnie do domów. Doktor Bielowicz powrócił dopiero pod koniec grudnia. Wracali także „żołnierze września” – ci, których oddziały rozwiązano i jako cywile uchodzili z pola walki oraz tacy, którzy dostali się do niewoli, ale udało im się z niej uciec (min. mój drugi dziadek – Franciszek Cholewa). Wracali, żeby tu walczyć o przeżycie przez długie pięć lat okupacji.
Realia życia podczas okupacji. W październiku 1939 na terenach na części okupowanych ziemiach polskich, które nie zostały wchłonięte przez Rzeszę i ZSRR, utworzono Generalne Gubernatorstwo ze stolicą w Krakowie. Zaadaptowano przedwojenny system administracji samorządowej (miasta i gminy) sprawując ścisły nadzór nad władzą wykonawczą. Wprowadzono podział na powiaty. Świątniki nadal pozostały gminą zbiorową, ale siedziba była w Mogilanach, skąd pochodził wójt Józef Chorabik, pełniący funkcję wójta także przed wojną. Tam też miał swoją siedzibę starosta (naczelnik) powiatu – Kreishauptmann i Stadtkommissar, któremu podlegała min policja.
Wszyscy mieszańcy Świątnik musieli się zmierzyć z problemem, od którego zależała ich dalsza egzystencja – żeby przeżyć trzeba było jeść. Jedzenia praktycznie nie można było kupić, bo pieniądze straciły swoją wartość. W miastach obowiązywały kartki na żywność, a mieszkańcy wsi nie mogli handlować żywnością i wozić ją do miasta. Oczywiście nielegalnie żywność krążyła, ale ryzyko było ogromne czego przykładem jest los Joanny Miki, która wpadła podczas łapanki w Płaszowie i znaleziono przy niej żywność, za co została wysłana do Auschwitz, skąd już nie wróciła. Innym przykładem jest Beniamin Kotarba, syn Mieczysława, który prowadził przed wojną w Krakowie restauracje i mając kartki na wykup żywności dla restauracji wysyłał furmanki z żywnością (chleb, mąka, kasza, smalec, marmolada) do Świątnik do ochronki na ręce ks. Brzostka na pomoc dla najbiedniejszych.
Na wsiach wyżywić mogła jedynie ziemia. Stanowiło to duży problem w Świątnikach, gdzie mało kto zajmował się rolnictwem. Każdy, nieważne czy przed wojną był rzemieślnikiem, przemysłowcem czy nauczycielem musiał zamieć się w rolnika i liczyć na plony niezbyt urodzajnej świątnickiej ziemi. Jak wspominał jeden świątniczanin: „Chleba nie było, to każdy uprawiał. I był przymus wszystko obrobić, gdzie jaki ostatek jest, gdzie jaka miedza […]. I od tego czasu chwycili się ludzie trochę uprawiać i w tę ziemię wglądać” (R 29-314).5 Na każdą wieś okupant narzucił kontyngent. Wszystkie pola orne były ewidencjonowane i na podstawie tych danych określona część plonów szła na wyżywienie Wermachtu. W niektórych domach były maszyny do młócenia zboża -najczęściej stare i od lat nieużywane, ale w czasie okupacji były niezwykle pomocne (dziadek miał taką maszynę jeszcze austriacką).
O ile można było młócić zboże to nie wolno było mleć ziarna na mąkę. Kto miał w domu żarna był szczęśliwcem, ale musiał ten fakt ukrywać przed okupantem oraz przed obcymi, którzy mogli donieść. W samych Świątnikach Niemcy nie stacjonowali i nie urządzali niespodziewanych przeszukań zakazanych przedmiotów, więc było stosunkowo niewielkie ryzyko wpadki. Mimo to w domu rodzinnym mełło się zboże nocami w piwnicy domu, a ktoś zawsze stał na czatach i przerywano te czynności w razie jakichkolwiek odwiedzin. W Sieprawiu był młyn, ale oczywiście nie można było z niego legalnie korzystać – tym niemniej dziadek raz pożyczył furmankę i pojechał z workiem zboża, który wymienił w młynie na mąkę – ryzyko jednak natrafienia w drodze na Niemców było zbyt duże i więcej już nie ryzykował. Wielu ludzi tak przywykło do wytwarzania mąki, że jeszcze w kolejnych latach po wojnie mełło się zboże w Świątnikach.
Ścisłej kontroli i ewidencji podlegały także zwierzęta w gospodarstwach – krowy były kolczykowane, co jakiś czas Niemcy zabierali określoną liczbę ze wsi. Nie wolno było na własny cel ubijać.
Zakazane było posiadanie broni i odbiorników radiowych. Co ciekawe, Niemcy doskonale wiedzieli co kto posiada. Dziadek musiał oddać broń palną, ale żeby nie czuć się bezbronnym w razie jakiegoś włamania kupił góralską ciupagę. Obowiązywała godzina policyjna między 20. wieczorem a 6. rano.
To jedynie przykłady zakazów i nakazów okupanta – było ich znacznie więcej, a karą za nieposłuszeństwo mogła być nawet śmierć czy wywiezienie do obozu koncentracyjnego.
Liczne przykłady z życia osób, które wojnę przeżyły pozwalają wysnuć taki wniosek, że kto nie miał odwagi by ryzykować łamanie praw okupantów, był o wiele bardziej narażony na śmierć z głodu, osłabienia i chorób. Nazistowskie prawo miało niszczyć życie Polaków, a nie je chronić.
Organizacje społeczne. Niemcy zakazali działalności polskich stowarzyszeń i partii politycznych. Oznaczało to zamknięcie Czytelni Ludowej i związanej z nią Biblioteki Publicznej (księgozbiór został ukryty i porozdzielany między członkami Czytelni) oraz Akcji Katolickiej. Na tej samej zasadzie rozwiązana została Spółka Ślusarska. Niemcy rozwiązali nawet Ochotniczą Straż Pożarną przy okazji konfiskując sprzęt gaśniczy razem z zabytkowymi austriackimi toporkami. Wielu członków Straży zostało „zakładnikami” – Niemcy w ten sposób zapewniali sobie spokój na wsiach wyznaczając „zakładników”, którzy mieli być karani, gdyby doszło do jakiś incydentów np. związanych z ruchem oporu. W Świątnikach na szczęście okupacja pod tym względem przebiegła spokojnie i nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności.

Urzędowe pismo Gminy Świątniki w sprawie nadesłania ksiąg byłego Stowarzyszenia Czytelnia Ludowa z 1941 r.
Wracając do tematu jedyną przedwojenną organizacją, której Niemcy pozwolili nadal funkcjonować był Kasa Oszczędnościowo – Pożyczkowa działająca w Świątnikach od 1906 roku. Niemcy traktowali to jako klon Kasy Raiffeisena tak samo jak Kasy Stefczyka. Co jakiś czas wysyłano na kontrole lustratora. Kasa funkcjonowała całą wojnę, ale stopniowo obniżała odsetki. Ostatnie Walne Zgromadzenie odbyło się 4 kwietnia 1944 roku.
Kościół. Niemcy zaraz na początku okupacji dopuścili się zbezczeszczenia świątnickiej świątyni urządzając w niej stajnie. W tym czasie ksiądz proboszcz Edmund Brzostek odprawiał msze na plebanii. Gdy Niemcy odeszli kościół został na nowo poświęcony i mogły się w nim już odbywać nabożeństwa.
W 1940 roku przybyli do Świątnik wysiedleni z Wielkopolski dwaj księża – pierwszy był augustianinem, a drugi ks. Romański (mieszkali przy Rynku u pani Dzielskiej). Mieszkali kolejno w Świątnikach przez krótki czas wspomagając prace proboszcza – ks. Romański pracował z świątnicką młodzieżą.
W dniu 9 lutego 1941 podpici żołnierze niemieccy zniszczyli krzyż na Wydartej ufundowany przez Wojciecha Słomkę w 1846 r. Żołnierze prawdopodobnie wracając do dworku w Konarach, gdzie mieli kwaterę, zniszczyli wizerunek Chrystusa, a krzyż połamali. Dzień później nieznana osoba umieściła kartkę z tyłu zniszczonej figury z „Pieśnią o Krzyżu na Wydartej” – liryczną patriotyczno – religijną odezwą zapowiadającą zmartwychwstanie Ojczyzny. Autor ze względu bezpieczeństwa wolał pozostać nieznany, choć niektórzy twierdzili, że autorem mógł być ks. Brzostek. Józef Czerwiński jest prawie pewien, że autorem tej wiersza był Włodzimierz Słomka, gdyż w tym samym dniu co tę pieśń „opublikowano” był w domu rodzinnym Czerwińskich i odczytywał ten wiersz. Po wojnie, w 1946 roku, Józef Słomka (ojciec Włodzimierza) odnowił Krzyż zachowując widoczne miejsce jego złamania.
Pieśń o Krzyżu na Wydartej
Połamanym przez Hitlerowców w 1941 roku.
O Chryste Panie – gdzie jesteś
Wszak krzyż Twój przez wieki cały
Żadne Cie wichry i burze
Zniszczyć i złamać nie śmiały.
Sprawcy zniszczenia, z narodu
Siewcą kultury się zwany
Bluźniercze hasło „Bóg z nami”
A godłem ich krzyż złamany.
Ciebie my panie
W naszej wiekowej niewoli
Idąc pod Ten krzyż zgodnie gromadnie
Wolnej Ojczyzny błagali.
Dziś tak jak krzyż Twój
Wolność ojczyzny złamana
Cała w boleści i we łzach tonie
Ojczyzna kochana.
Za miłość Ojczyzny i wiary
Wróg w straszny sposób morduje
Niszczy co polskie co święte
Cały dobytek rabuje.
Choć coraz to większe szykany
Chryste my Ci przysięgamy
Że wiary ojców i mowy
Zniszczyć i złamać nie damy.
Wierzymy, ze w okresie
Męki Twojej rozważania
Nadejdzie jak Twój dzień
Dzień zmartwychwstania.
Złamany krzyż odnowim
Wznowim do Ciebie wołanie
Ojczyźnie wolnej raczże
Błogosławić Panie
Niemcy w 1943 roku w ramach ogólnej akcji zarekwirowali dzwony kościelne. Udało się jedynie uratować zabytkową sygnaturkę pochodząca jeszcze z XVIII-wiecznej świątnickiej kaplicy dzięki współpracy ks. Brzostka, Józefa Słomki (zdemontował dzwon) i dyrektora szkoły ludowej Romana Morawieckiego, który ofiarował dzwon ze szkolnej dzwonnicy. Sygnaturka została ukryta na strychu kościoła w gruzowisku, gdzie przetrwała do końca wojny i wróciła na swoje miejsce.
W styczniu 1945 wycofujący się Niemcy ostrzeliwując Świątniki uszkodzili dach kościoła z pobliskiej Bęczarki.
Szkolnictwo podczas okupacji. Wybuch wojny wstrzymał budowę nowego gmachu szkoły powszechnej. Nauki odbywały się nadal w starym budynku. Dyrektorem był wówczas Roman Morawiecki. Zakazano nauczania języka polskiego, historii i geografii.
Szkoła Ślusarska podczas wojny szkoła funkcjonowała jako trzyletnia Państwowa Szkoła Rzemieślnicza dla Przemysłu Metalowego, której dyrektorem pozostał Fryderyk Klementys. Naukę kończył egzamin czeladniczy. Potajemnie nauczyciele przekazywali zakazane przez okupanta wiadomości z zakresu zakazanych przedmiotów. Wielu młodych uczniów działało w szeregach ruchu oporu (AK i PPS). W budynku szkoły przez pewien czas znajdowała się radiostacja nadająca do Londynu, jednak istniało duże niebezpieczeństwo ze względu na bliskość do drogi i radiostację przeniesiono do Golkowic – do majątku szwagra dyr. Klementysa. Budynek szkolny został zajęty w 1944 roku, kiedy na kilka miesięcy ulokowano tam jednostkę węgierską. Przed opuszczeniem budynku ukryto dokumentacje szkolną, narzędzia, instrumenty. Niemcy zabrali wiele cennych eksponatów ze szkolnego muzeum. Zabrano także zabytkową bliźniaczą kutą bramę szkolną.
Podczas wojny utworzono Szkołę Gospodarczą z polecenia władz szkolnych. Została otwarta 15 września 1940 roku uroczystym nabożeństwem ks. Brzostka. Dyrektorką została Maria „Maniusia” Słomka, a szkoła mieściła się w rodzinnym budynku dyrektorki. Przy szkole prowadzona była przez trzy lata dożywialnia z ramienia Polskiego Komitetu Opieki, z której korzystało 120 osób. Szkoła prowadziła tajne nauczenie języka polskiego i rachunkowości. Szkoła uczyła a jednocześnie chroniła w pewnym zakresie młode dziewczyny przez wywiezieniem na roboty w głąb Rzeszy. Po upadku powstania warszawskiego parter szkoły został przeznaczony dla internowanych. Powstał komitet opieki na warszawiakami, który chciał na stałe przeznaczyć budynek szkolny dla uchodźców – ostatecznie przyznano im pół budynku, gdyż władze szkolne kategorycznie nakazały dalsze funkcjonowanie szkoły. Utworzono tam szpitalik dla internowanych. Rok szkolny 1944/45 zaczął się z opóźnieniem a następnie został przerwany w styczniu 1945. Wznowiono naukę w lutym przywracając naukę zakazanych wcześniej przedmiotów. W marcu 1945 roku przeniesiono szpital, ale miejsce po nim zajęła milicja obywatelska.
Mówiąc o Szkole Gospodarczej należy zwrócić uwagę na rolę świątnickich Sióstr Służebniczek, które oprócz tego, że podczas wojny prowadziły ochronkę (w roku 1939 uczęszczało 70 dzieci), siostry prowadziły wspomnianą kuchnię oraz przyjęły także do siebie (w ochronce) 9 osób internowanych po powstaniu warszawskim oraz pracowały w miejscowym szpitaliku, gdzie opiekowały się chorymi. Takimi słowami dziękowały po wojnie władze gminne Siostrom:
„Po katastrofie warszawskiej przydzielono do gromady Świątniki ponad 100 osób wysiedlonych, w tym 18 chorych i niedołężnych, potrzebujących stałej opieki. S. Przełożona umieściła w ochronce 9. osób. […] Odtąd zaczęła się żmudna praca sióstr. Urządzony szpital dla całej gminy zbiorowej mieścił przeciętnie 23 chorych. Tu s. Helena i s. Flawia niestrudzenie pracowały. W czasie przemarszu wojsk niemieckich i rosyjskich wszystkie siostry dzielnie stały na powierzonych stanowiskach, a przecież w szpitalu wykonano ponad 150 operacji rannych żołnierzy. Gdy s. Flawia została sama przy pielęgnowaniu chorych wysiedlonych, poświęcając dnie i noce, brak było słów uznania za tak spokojną i pilną pracę. […] Prowadziliśmy wspólną kuchnie dla chorych i zdrowych wysiedlonych, jak również dla podopiecznych, gotując 3 razy dziennie dla ok 90 osób. Dokąd wystarczały zapasy żywności, praca s. Józefy, chociaż ciężka i odpowiedzialna, szła normalnym torem, później jednak, gdy nastąpiły braki – s. Józefa cudów dokonywała”.6
W Świątnikach była możliwość także zdobywania zabronionej przez okupanta wiedzy. Uczono w domach prywatnych. Wśród nauczycieli byli min: Stanisław Popczyński, Fryderyk Klementys, Włodzimierz Słomka.
Należy podkreślić że Niemcy celowo nie chcieli, aby polski naród był wykształcony stąd jedyna nauka możliwa była w szkołach powszechnych i następnie w 3-letnich szkołach przyuczających do zawodów.
Rzemiosło. Przed wojną większość świątniczan utrzymywała się z rzemiosła. Prace dawała Spółka Ślusarska, zakład Mieczysław Czerwiński i Spółka („Haszpień”), firma Bracia Ludwik i Stanisław Kwintowscy „Mazur” czy spółka Bodzoń i Słomka „Polonez”. Chałupnicy zarabiali 15-20 zł tygodniowo, a „u przemysłowców” 20-48 zł.
W wyniku wojny ustało świątnickie rzemiosło. Spółka Ślusarska została rozwiązana, pozostałe firmy w znacznej mierze zwolniły obroty, gdyż rynek został poważnie ograniczony i zmniejszyło się zapotrzebowanie na zamki i kłódki. O wiele bardziej potrzebne były metalowe przedmioty domowego użytku, takie jak brytfanny, wykrawacze do ciast czy noże. Rzemieślnicy zaczęli wykonywać te przedmioty, a następnie samemu wymieniali te przedmioty za zboże, mąkę, słoninę czasem także tytoń. Powróciło zatem znane dobrze w XIX wieku putniarstwo – czyli chodzenie po wsiach i sprzedawanie towaru przez siebie wykonanego. Chodzono piechotą do Królestwa (rejon na północ od Krakowa począwszy od Mogiły, Pleszowa, Czyżyn, Krzesławic, Prus, Zielonek, Białego Kościoła po okolice Kocmyrzowa i Miechowa – wyprawa piechotą na 4-5 dni), chodzili dorośli, ale także młodzież, która była mniej narażona na niemieckie łapanki.
W Generalnym Gubernatorstwie obowiązywał nakaz pracy. Wielu rzemieślników ze Świątnik dostało nakazy pracy w innym zakładach. Posiadanie Arbeitskarte dawało przynajmniej gwarancje, że nie zostanie się zabranym na roboty w głębi Rzeszy.
Internowani w Świątnikach. W wyniku powstania warszawskiego mieszkańcy stolicy musieli opuścić swoje domy. Jak można było się dowiedzieć z wspomnianego powyżej listu, do gminy świątnickiej trafiło ponad 100 osób. W Świątnikach utworzono dla nich mały szpital, gdyż 18 osób wymagało opieki lekarskiej. W Świątnikach uchodźcy zamieszkali w wydzielonych izbach Szkoły Gospodarczej, w budynku bursy szkoły ślusarskiej należącego do Stanisława Dziewońskiego (obecny Urząd Gminy na Bruchnalskiego 15) oraz w domach prywatnych. Były ofiary wśród wysiedlonych. W jednej z rodzin mieszkających u Dziewońskiego zmarł chory synek i został pochowany na cmentarzu, a grobem długi czas opiekowała się pani Dziewońska. Zmarła także 21 kwietnia 1945 Kazimiera Rutkowska (1871-1945), a na cmentarzu świątnickim znajduje się przybity do drzewa symboliczny krzyż i z tabliczką.
Węgrzy w Świątnikach. W marcu 1944 roku do Świątnik przysłany został oddział węgierski, który miał stworzyć na terenie Szkoły Ślusarskiej warsztat remontowy dla pojazdów pancerno – samochodowych. Żołnierze zostali zakwaterowani w budynku szkolnym, a nauka została przeniesiona do dwóch prywatnych domów. Do pomocy w warsztatach zatrudniono natomiast wielu absolwentów szkoły ślusarskiej.
Nastawienie sojuszników niemieckich do mieszkańców Świątnik było bardzo pozytywne i to z wzajemnością, gdyż wielu świątniczan pamiętało jeszcze czasy sprzed I wojny światowej, kiedy Węgry stanowiły duży rynek zbytu świątnickiego rzemiosła. Byli zaskoczeni, gdy okazało się, że tradycyjną lokalną potrawą był prawdziwy barani gulasz węgierski. Dowiedziawszy się, że przed wojną w Świątnikach była drużyna piłkarska sami również wystawili drużynę i rozegrano spotkanie, w którym świątniczanie pokonali Węgrów 3:1, a porażkę swą Węgrzy tłumaczyli swoim obuwiem, gdyż sami musieli grać w wojskowych butach, podczas gdy ku ich zdumieniu, cała drużyna świątnicka wyszła na murawę w profesjonalnych piłkarskich butach.
Węgrzy bardzo poważnie podchodzili do spraw religijnych i cały oddział brał udział w mszach świętych, gdzie śpiewali swoje pieśni. Od dawna nie było w Świątnikach tak wiele głosów radości.
Bardzo luźny był też stosunek Węgrów do działających na tych terenach grup ruchu oporu. Pomagali w naprawie uzbrojenia lokalnym oddziałom AK i PPS, a także z sąsiednich rejonów AL. Nie przejmowali się też zbytnio licznymi sabotażami ze strony pracujących w warsztatach świątniczan.
„Dużą pomoc w uzbrojeniu i umundurowaniu otrzymał oddział AL im. L. Waryńskiego od Węgrów, remontujących czołgi i samochody w niemieckich warsztatach mechanicznych w Świątnikach koło Krakowa. Węgrzy naprawiali także broń dla oddziału partyzanckiego. Przez kilka miesięcy partyzanci utrzymywali z nimi kontakt. Wielu Węgrów pod wpływem namowy partyzantów wyrażało chęć dezercji i wstąpienia do partyzantki. Zamiary ich zostały prawdopodobnie przez Niemców rozszyfrowane, gdyż wszyscy Węgrzy zostali wywiezieni ze Świątnik w nieznanym kierunku”.7
Czy taki był rzeczywisty powód likwidacji pod koniec sierpnia 1944 roku węgierskiej bazy remontowej, tego nie da się dziś ustalić. Należy też jednak pamiętać, że w tym czasie wojska sowieckie były już na terenach polskich i Niemcy byli zmuszeni wycofać całe zaplecze w głąb Rzeszy. Niezależnie więc od tego, czy Węgrzy chcieli zmienić sojusznika, baza ze Świątnik i tak zostałaby przeniesiona.
Świątniczanie mają jednak jeszcze jeden ważny powód, aby dobrze wspominać pobyt Węgrów w Świątnikach. Otóż wystąpili oni do władz GG i uzyskali zgodę na podłączenie sieci wysokiego napięcia do budynku szkoły. Prace wykonano, ale sami Węgrzy nie mieli okazji, aby z prądu skorzystać. Na krótki moment pod koniec 1944 w Świątnikach zaświeciła się żarówka. Na budowie węgierskiej linii wysokiego napięcia Świątniki miały skorzystać dopiero po wojnie, kiedy wykorzystano tą infrastrukturę i zelektryfikowano całą wieś. Miało to kolosalne znaczenie dla powojennego rzemiosła w Świątnikach – bez tej linii do Świątnik prąd mógłby trafić kilka lat później i być może władze PRL nie byłyby zainteresowane tworzeniem na tych terenach dwóch spółdzielni „Przyszłość” i „Metalo-zabawkę”.
Armia Krajowa. W dniu 27 września1939 utworzona została Służba Zwycięstwu Polski, w ramach której w listopadzie 1939 roku powołany zostaje Związek Walki Zbrojnej, który następnie przekształcony został 14 lutego 1942 r. w AK. Teren dawnej Polski został podzielony na 3 obszary i 8 okręgów. Okręg w Krakowie razem z podokręgiem rzeszowskim liczył 12 inspektoratów. Okręg Kraków dzielił się na 29 obwodów o zasięgu powiatów, te dzieliły się na rejony.
AK w Świątnikach zainicjował Ornatowski mieszkający w willi w Konarach (Kopań). Przyłączyli się byli wojskowi z regionu min. Ludwik Synowiec (kapitan WP). Komendantem został Emil Słomka „Brzoza”, a zastępcą Zygmunt Miziura „Łoś”. Zygmunt Miziura pierwszą drużynę zorganizował w listopadzie 1939 roku. W maju 1941 w miejsce drużyny został utworzony pluton – kompania „Głuszec” jako część batalionu „Bierdronka” pułku „Nurt”. W marcu 1944 roku Emil Słomka musiał uciekać, gdy dowiedział się, że jest już poszukiwany i ma zostać aresztowany. Oddziałem dalej kierował Zygmunt Miziura stąd też w „zaświadczeniu” (brak daty i pieczęci) mowa jest, że to on był najpierw drużynowym, a potem szefem kompani „Głuszec” do jej rozwiązania 20 stycznia 1945 roku. Być może pismo to miało chronić Emila Słomkę, który po wkroczeniu Armii Czerwonej nie ujawnił się razem z oddziałem, zarazem jednak to Miziurze, a nie Słomce, przyszyło później odsiedzieć swoją działalność w AK w więzieniu.
Aby uniknąć wykrycia obowiązywał „system trójkowy” (tzn. że jedna osoba mogła się kontaktować co najwyżej z dwiema innymi). Świątnicka komórka współpracowała z sąsiednimi organizacjami w Sieprawiu, Swoszowicach czy Koźmicach Wielkich. W ramach działania ruchu oporu tworzono jednostki szkolone przez instruktorów, którymi byli oficerowie i podoficerowie WP. Gromadzono broń i amunicję, odbywały się szkolenia teoretyczne, prowadzono nasłuch radiowy w domu Andrzeja Słomki „Swajsiera”(nr 2, dziś ul. Stroma 2) – radiem opiekował się Lanko, od 1941 roku wybijano w domu Zygmunta Miziury i rozprowadzano własny biuletyn. Synowie dyrektora Fryderyka Klementysa – Marian i Mieczysław współpracowali także w tajnej drukarni mieszczącej się w willi Bielańskich na granicy Wrząsowic i Ochojna. Kontakt z dowództwem obwodu Kraków „Głuszec” odbywał się w małym sklepie przy Placu Dominikańskim, gdzie pracował Stanisław Bujas „Konicosek”. Łącznikiem był Marian Dziewoński, późniejszy inżynier planista. W bańkach na mleko przewoził do Krakowa raporty i meldunki, a zabierał „Małopolski Biuletyn Informacyjny”, ulotki i rozkazy.

Zaświadczenie weryfikacyjne Zygmunta „Łosia” Miziury do stopnia chorążego i odznaczenia Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
W 1943 dowództwo rozkazało utworzyć na terenie gminy punkty przerzutowe dla krakowskich partyzantów przemieszczających się w kierunku Myślenic. Z inicjatywy Ludwika Synowca zorganizowano kurs samochodowy – wykłady teoretyczne odbywały się w dawnym budynku Czytelni Ludowej, a były również zajęcia praktyczne z nauką jazdy (min. Wacław Kotarba „Chmielnik” zdobył prawo jazdy). Miały one na celu przygotowanie żołnierzy w zakresie transportu niezbędnego przy większych operacjach AK.
Świątnicka komórka AK została rozwiązana wraz z nadejściem Armii Czerwonej 20 stycznia 1945 roku. Po wojnie świątnicka komórka AK ujawniła się zbiorowo pod komendą Zygmunta Miziury pod koniec lata 1945 roku, kiedy to grupą około 20 osób przyjechali furmanką do Krakowa, następnie złożyli wieńce przed grobem Nieznanego Żołnierza i oddali broń. Emil Słomka ujawnił się dopiero 15 października 1945 roku.
Należy tu także wspomnieć o akcji ostrzyżenia Marii Słomki, dyrektorki Szkoły Gospodarczej. Maria Słomka została oskarżona o rzekomą współpracę i układy z okupantem. Wyrok ostrzeżenia wykonano. Trzeba także dodać, że sprawa kolaboracji została ponownie poruszona po wojnie, kiedy to dyrektor szkoły ślusarskiej i kilku świątniczan złożyli donos do władz szkolnych. Szykanowana Maria Słomka stanęła przed sądem, który ją uniewinnił od tych zarzutów, a owy dyrektor został przeniesiony. Można też zadać pytanie czy cała akcja miała oparcie w rozkazach miejscowej komórki AK. Z dostępnych materiałów nic na to nie wskazuje. Emil Słomka w swoich wspomnieniach nie tylko nie wspomina o tym incydencie, ale wyraźnie podkreśla bliską współpracę z „Maniusią” do tego stopnia w zaufaniu, że po wojnie to właśnie u niej Zygmunt Miziura przechowywał całe archiwum biuletynów świątnickiej komórki AK. Materiały zostały jednak spalone podczas aresztowań działaczy AK, min. komendanta Zygmunta Miziury.
W konspiracji obowiązywały oczywiście pseudonimy np. Emil Słomka pseud. „Brzoza”, Zygmunt Miziura pseud. „Łoś”, Zbigniew Czerwiński pseud. „Aster” czy Aleksander „Oluś” Dębski pseud. „Aspirynka”.
PPS. Podczas wojny funkcjonowała pod nazwą WRN (Wolność, Równość, Niepodległość). Niewiele wiadomo o działalności tej organizacji podziemnej. Początkowo dowódcą jej był Leszek Leńczowski, który został aresztowany w 1942 roku i zgładzony w obozie koncentracyjnym. Emil Słomka wspomina, że , później dowódcą został „Rachwał” Cholewa.
Przy okazji omawiania działalności ruchu oporu warto wspomnieć o doktorze Franciszku Bielowiczu(1900-1989), który podczas wojny często niósł pomoc dla partyzantów z okolic.
Żydzi w Świątnikach. W Świątnikach wiadomo o jednym przypadku ukrywania Żydów – w nieistniejącym już dziś domku koło budynku Czytelni mieszkał Grzesik, który przez całą wojnę przechował Żyda z rodziny Rotterów, która mieszkała we Wrząsowicach „Na Zielonej”. Po wojnie prowadził on w okolicy zakład dentystyczny.
Wyzwolenie – walki w Świątnikach. W roku 1944 wojska radzieckie przekroczyły granice ZSRR z Niemcami z roku 1941, którą Stalin przy zgodzie Churchilla i Roosevelta ustalił jako przyszłą granicę między ZSRR a Polską. Ofensywa, która ruszyła wiosną 1944 roku zatrzymała się latem na prawym brzegu Wisły aż do stycznia 1945 roku.
W Świątnikach od września 1944 zaczęli się pojawiać niemieccy żołnierze wycofywani z „frontu wschodniego”. Byli kwaterowani w prywatnych domach, min. na Rynku u pani Dzielskiej. W domu u Mieczysława Czerwińskiego kwaterował min. Przebywali kilka dni odzyskując siły, a następnie ruszali na zachód.
Wraz z nadejściem stycznia i zbliżającej się nowej ofensywy radzieckiej w Świątnikach pojawiło się wojsko, gdyż droga przez Świątniki mogła być użyta przez Sowietów do ataku na Kraków. Główną drogą szły długie kolumny żołnierzy, a co poniektórzy prosili grzecznie o trochę wody lub jedzenia. Temperatura wynosiła nawet 40 stopni poniżej zera. Na Wydartej w pobliżu domu Czerneckich (ul. Spokojna) znajdowało się stanowisko artylerii. Nie tylko Niemcy przemieszczali się przez Świątniki, ale także ich ukraińscy sojusznicy, którzy o wiele bardziej obawiali się Sowietów – Niemcy mogli zawsze się poddać i mieć szansę, że zostaną wzięci do niewoli, natomiast Ukraińców czekała niekoniecznie szybka i bezbolesna śmierć. W tym czasie wielu świątniczan, w tym młodzież, zostało przymuszonych do prac przy kopaniu umocnień obronnych Krakowa.
W tym miejscu chciałbym uczulić przed popularnym nie tylko w Świątnikach, ale również w Polsce określaniu zwłaszcza ukraińskich wojsk sojuszniczych Wermachtu mianem „własowców”. Niestety jest to jedno z kłamstw po poprzednim ustroju bardzo silnie zakorzenione w naszym społeczeństwie, gdyż władze PRL jednoznacznie zrównywały określenia: „własowiec”, kolaborant, zdrajca i nakazywano podciągnąć pod tą terminologię wszystkich żołnierzy o narodowościach sowieckich. Największe zbrodnie mieli dokonywać właśnie owi „własowcy” – min. można ich znaleźć również jako egzekutorów w Powstaniu Warszawskim. Andriej Własow miał być potępiony na wieki, podczas gdy tymczasem praktycznie do stycznia 1945 nie miał żadnego wpływu na tworzoną pod „jego dowództwem” Rosyjską Armię Wyzwoleńczą (ROA) – była to przede wszystkim akcja propagandowa Niemców, która miała obniżać morale walczących wojsk radzieckich przedstawiając im jako alternatywę wstąpienie do ROA i walki ze Stalinem. Niemcy nie planowali w ogóle wprowadzać ROA do walk, ale zmuszeni okolicznościami zgodzili się na to, a zdolność bojową uzyskała pod koniec stycznia 1945. Walczyli w Czechach wspomagając min. praskich powstańców. Własow poddał się Amerykanom, ci jednak przekazali go Stalinowi, a NKWD wykonało wyrok.
W dniu 12 stycznia 1945 roku ruszył spod Sandomierza do ataku 1 Front Ukraiński pod dowództwem marszałka Iwana S. Koniewa. Główne natarcie ruszyło w kierunku przez Kielce na Górny i Dolny Śląsk. Niemcy spodziewali się ataku na Kraków, ale sami na widok szybko postępującej ofensywy wycofali się z miasta. Co ciekawe, rozkaz zdobycia Krakowa przez lewe skrzydło 1 Frontu Ukraińskiego (59. i 60. armia) został wydany przez Stawkę8 dopiero 17 stycznia co dowodzi, że początkowo nie planowano zdobywać miasta, a głównym celem było jak najszybsze dotarcie na Śląsk. Historia o zaminowanym Krakowie i wyzwoleniu miasta w taki sposób by zachować cenne zabytki kultury jest już znanym powszechnie mitem jak i nawet sama data wyzwolenia Krakowa, gdyż 18 stycznia Armia Czerwona dotarła dopiero do wiejskich przedmieść Krakowa (Łobzów, Olszę i Rakowice). Do Starego Miasta Armia Czerwona dotarła przed południem 19 stycznia. Nie obyło się też bez zniszczeń zabytkowego miasta, które w późniejszych latach skrzętnie ukrywano – pociskami artylerii zniszczono ok 450 budynków, a bomba lotnicza, która została spuszczona na Wawel uszkodziła Zamek Królewski i katedrę.
W dnu 20 stycznia 1945 roku pod świątnicką remizą został zatrzymany i rozstrzelany na miejscu przez Niemców Henryk Bujas (lat 20), członek lokalnej komórki AK, prawdopodobnie za posiadanie bagnetu.
Wieczorem 21 stycznia 1945 roku do dziadka przyjechała zapakowaną furmanką grupa żołnierzy Wermachtu, jednak dziadek od razu poznał, że to Ukraińcy mówiący z dziwnym niemieckim akcentem. Poprosili o jedzenie, wyładowali skrzynię na podwórko i odjechali. Skrzynia zawierała sporą ilość czystych i zapisanych papierów, artykuły piśmiennicze i inne drobiazgi. Dziadek mając trochę wiedzy o bolszewikach postanowił spalić papiery, by przez przypadek nie stały się przyczyną oskarżenia o kolaborację z Niemcami.
Rankiem 22 stycznia na drodze powiały się jeszcze niewielkie grupki niemieckich oficerów i żołnierzy, ale pytali już o drogę na Myślenice wiedząc widocznie, że Kraków już został zdobyty i Armia Czerwona jest w okolicach Mogilan.
Według relacji Józefa Czerwińskiego tak wyglądał wjazd Armii Czerwonej do Świątnik:
„Najpierw główną ulicą wjechał pierwszy czołg, za nim drugi, na którym siedzieli żołnierze z „pepeszami” wycelowanymi w okna domów, za nim trzeci z zarżniętymi prosiakami na pancerzu. Tak wyglądali wyzwoliciele”9.
Około południa wojska radzieckie wkroczyły od wschodu. W momencie wjazdu Sowietów na terenie Świątnik wciąż przebywali Niemcy i Ukraińcy. Wspomniane stanowisko artylerii na Wydartej zostało szybko unieszkodliwione przez Sowietów, a zabitych okoliczni mieszkańcy pochowali w lesie Pod Lechą. Grupa żołnierzy niemieckich wycofywała się przez Wąwóz w kierunku Sieprawia ostrzeliwując ścigającą ich piechotę radziecką. Wymianie ognia przyglądała się w oknie Rozalia Michalec (64 lata, babka organisty Michała Michalca) i jedna z kul trafiła ją w głowę zabijając na miejscu. Jeden z żołnierzy Wermachtu pozostał by osłaniać pozostałych w okolicy dzisiejszej posesji Sportowa 43. Sowieci przez dłuższą chwilę nie mogli sobie z nim poradzić. Ponoć w wymianie ognia miał wziąć udział Jan Kempiński, który wziął pepeszę zabitego żołnierza radzieckiego. Ostatecznie broniący został zabity przez radzieckiego snajpera, który miał stanowisko w okolicy budynku Czytelni. Według posiadanych przez niego dokumentów nazywał Wieczorek, pochodził ze Śląska i został pochowany w miejscu, gdzie rośnie stara wierzba. Uciekający żołnierze mieli czas by skryć się w stodole Pod Jamą będącą w posiadaniu rodziny Kotarbów (u Dryla). Niemcy podpalili budynek, a dym postały z palącego się siana umożliwił im ucieczkę się w kierunku Sieprawia.
Przerażające było działanie wojsk radzieckich względem pojmanych żołnierzy, a zwłaszcza Ukraińców.
„Sowieci podczas walk w naszej okolicy dużo wzięli do niewoli Ukraińców – Własowców, a ci z Niemcami walczyli w sojuszu. To jak się wieczorem Ruscy poopijali to tych Własowców pod czołgi wkładali. Cała droga od Szkoły Ślusarskiej aż do krzyża na Wydartej usłana była ludzkimi szczątkami. Następnego dnia to ich ludzie grzebali w lesie Pod Lechą, a tych co pod cmentarzem rozstrzelano to grzebano na rogu cmentarza”10
Wspomniane wydarzenie z czołgiem miało miejsce na Wydartej na ul. Bruchnalskiego. Przy ulicy Różanej leżały ciała żołnierzy niemieckich oraz zniszczony sprzęt, wozy i broń. Jedno działo artyleryjskie stało także po lewej stronie drogi na Wydartą (Bruchnalskiego). Tam też strzałem w tył głowy uśmiercono 11 Ukraińców. Zwłoki ciągnięto później za nogi – Niemców chowano w południowo-wschodnim rogu cmentarza, a Ukraińców w lesie Pod Lechą. Poległych Sowietów zabrano i pochowano w zbiorowej mogile w Gaju. Po wojnie część ciał niemieckich żołnierzy ekshumowano.
Niemym świadkiem tamtych wydarzeń jest rosnący Pod Lechą stary świerk – bardzo charakterystyczny nie tylko dlatego, że jest jednym z najwyższych drzew w tym lesie. W jego pniu znajduje się tak wiele kul, że gdy złodzieje próbowali po wojnie go ściąć to zniszczyli piły. Być może doszło tam do jakieś wymiany ognia lub dokonywano egzekucji.
Wycofujący się Niemcy z rejonu Bęczarki ostrzelali ogniem artyleryjskim Świątniki. Pociski leciały nad kościołem i w większości spadły na obszarze Gwoźnicy, Stawisk oraz Węgielnika. Prawdopodobnie na skutek błędnych obliczeń artyleryjskich wiele pocisków spadło także na niezamieszkaną część Pod Jamą oraz na Michałce w okolicy figury św. Stanisława. Naliczono łącznie 120 lejów po pociskach – nie było na szczęście ofiar w ludności cywilnej. Nieznacznie uszkodzony został dach kościoła świątnickiego. Armia Czerwona odpowiadał również ogniem artylerii min. na Gwoźnicy znajdowało się stanowisko wyrzutni rakietowej – tzw. „Katiusza”, którym kierowała kobieta w białym zimowym mundurze oficera Armii Czerwonej. Kierowano ogień na kierunku Libertowa i Gaja.
Wyzwoliciele wobec ludności świątnickiej. Rankiem 22 stycznia do domu dziadka zajechał pojazd z trojgiem niemieckich żołnierzy, którzy poprosili o miskę z wodą i niespiesznie zaczęli się golić, a następnie umyli się. Zapytali z mapą w ręku o drogę do Myślenic i odjechali. Około godziny 10 gościniec był już pusty i wszyscy czekali na „wyzwolicieli”. Znając nastawienie polityczne świątniczan, większość czekała z niepokojem. Byli oczywiście i tacy, którzy łudzili się, że nadchodzący komunizm odmieni ich byt.
Około godziny 12 wszyscy już nasłuchiwali zbliżających się odgłosów radzieckich czołgów. Dziadek za namową Stefana Wielskiego, który z rodziną mieszkał w domu dziadka, wyszedł koło bramy by machaniem witać wyzwolicieli – we Lwowie ponoć Sowieci mieli strzelać do osób kryjących się w oknach. Po czołgach nadciągnęli w białych mundurach żołnierze. A właściwie to wbiegali prosto do domu, krzycząc „Gdzie Germańcy!?”, „Dawaj wódki! oraz „Ile do Berlina?” i „Ile na Śląsk!?”. To ostanie pytanie wiązało się z tym, że Śląsk dla Sowietów oznaczał już kraj III Rzeszy więc już nie było mowy o „wyzwalaniu Polski Ludowej” lecz rabunek i gwałty bez zahamowań na „wrogiej ludności”. Tropiąc „Germańca” wpadali i przeszukiwali wszystkie pomieszczenia chowając co się da do worków i kieszeni. Gdy dziadkowi skończyła się już wódka, jeden żołnierzy wycelował w niego pistolet grożąc śmiercią. Gdy jedni penetrowali pokoje mieszkalne, inni myszkowali w piwnicy, kolejni po strychu, na następni domagali się otwarcia zamkniętych na kłódki magazynów.
Po tym jak schwytano i zabito we wsi Niemców i Ukraińców, a żołnierze radzieccy zabrali kilku młodych ludzi do kopania mogił, w tym także mojego stryja Zbyszka. W domu rodzinnym postanowił zatrzymać się radziecki oficer, a dziadkowi kazali ubić i przygotować zdobyczną świnię – prawdopodobnie dziadek pierwszy raz w życiu robił wówczas za rzeźnika. Do domu został wprowadzony też koń oficera, a sami żołnierze spali na mrozie na zewnątrz. Inne pomieszczenie zajęli Sowieci pod radiostację co miało o tyle pozytywny efekt, że przestali się kręcić szabrujący sołdaci.
Następnego dnia, 23-go rano, żołnierze odeszli ciągnąc za sobą worki z łupami. Sowieci pozostawili po sobie krajobraz jak po bitwie – zniszczone i zdeptane ogrodzenia, powyrywane drzwi. Mieszkańcy między sobą omawiali „wyzwolenie”. Poza kradzieżami nie obyło się też niestety bez gwałtów. Kolejni wyzwoliciele byli już bardziej spokojniejsi. Pewnego razu zjawił się u dziadków oficer i poprosił o „czaj”, a następnie zaczął opowiadać o wspaniałościach, jakich niesie komunizm. Gdy babcia spytała czy w Związku Radzieckim mają pomarańcze oficer stwierdził, że u nich są całe fabryki, które produkują pomarańcze…
Cudowne ocalenie Świątnik – legendy. Z czasem wojennym wiązane jest kilka podań o bardzo zbliżonej treści. Pierwsze mówi o ostatnich dniach lipca 1944, kiedy nad Świątnikami przelatujący nisko samolot niemiecki miał zostać ostrzelany przez miejscowego partyzanta, który ponoć akurat wtedy czyścił broń. Wieczorem partyzanci przesłali wiadomość o koncentracji niemieckich oddziałów w okolicach Borzęty z artylerią wycelowaną w Świątniki. Mieszkańcy mieli się modlić, ks. Brzostek całą noc leżał krzyżem. Nad ranem gęsta mgła otuliła Świątniki to to miało uchronić je przed niemieckim odwetem. Podanie to zostało opowiedziane Danucie Dębskiej przez Zofię Bujas11. Problem z tym podaniem jest taki, że aby dokonać ostrzału artylerii potrzebna jest dobra mapa, a widoczność w tym mgła w niczym tego nie utrudnia. Pod drugie nie jest możliwe, żeby Niemcy, którzy w 1944 zaczynali odczuwać już braki w amunicji do pacyfikacji małej wioski potrzebowali ciężkiej artylerii. Od takich zadań było Gestapo, które mogło puścić z dymem całą miejscowość bez marnowania jednego naboju. W okolicach Podstolic Niemcy palili całe lasy, aby wykurzyć partyzantów. Po trzecie podanie nie tłumaczy, dlaczego Niemcy zrezygnowali z odwetu po tym jak mgła się podniosła? Do dziś jednak świątniczanie pielgrzymują w tym okresie do Kalwarii Zebrzydowskiej.
Druga wersja podania jest bardzo zbliżona do pierwszej, w tym tylko, że dotyczyła okresu stycznia 1945 i odwet niemiecki miała dokonać nalot bombowców, jednak gęsta mgła uchroniła miejscowość przed nalotem, a niedługo potem Świątniki zostały wyzwolone przez Armię Czerwoną. Podanie to mogłoby być prawdziwe, gdyby mowa była nie o niemieckim ale radzieckim bombowcu i odwet miałby być ze strony radzieckiej. Niemcy bowiem w styczniu 1945 mieli mocno ograniczone środki lotnicze Luftwaffe i nawet gdyby jakimś cudem jakiś bombowiec się tu znalazł to na pewno nikt by nie wpadł na pomysł pacyfikacji wioski bombowcami. To jak z armaty strzelanie do komara.
Jest też trzecia wersja, która jest w sumie najbardziej prawdopodobna jeśli chodzi o wydarzenia, ale zarazem mało „cudowna”. W styczniu 1945 jakaś osoba wędrując między Krakowem a Świątnikami trasą zakopiańską zobaczyła w okolicach Gaja ustawioną artylerię wycelowaną ponoć w Świątniki. Przerażeni mieszkańcy szukać ratunku mogli tylko w modlitwie. Pojawiła się mgła i ostrzał nie nastąpił. Z pewnością dlatego, że Niemcy na wieść o ofensywie 1 Frontu Ukraińskiego, który Kraków zaatakował od północnego-zachodu brali pospiesznie nogi za pas. Armia Czerwona do Świątnik wkroczyła faktycznie od wschodu, ale było to 22 stycznia. Mogła się zatem taka sytuacja pojawić przedstawiona w tym podaniu. A Świątniki faktycznie zostały ostrzelane ogniem artyleryjskim, ale nie od Gaja, lecz z kierunku Głogoczowa.
Migracje ludności. Z danych statystycznych wynika, że w czasie obejmującym wojnę nieznacznie zmniejszyła się liczba mieszkańców. Oczywiście w wyniku działań wojennych szacunkowo około 50 świątniczan nie wróciło do domów – polegli w walkach Września ’39, zatrzymani w niemieckich i radzieckich obozach jenieckich, cywile którzy trafili do obozów koncentracyjnych i wywiezieni na przymusowe roboty. Włodzimierz Słomka obliczył, że
po wojnie około 15 osób pozostało poza granicami kraju (Australia, Francja, Kanada, Stany Zjednoczone Ameryki, Szwecji i Wielkiej Brytanii.
Bilans mieszkańców dlatego nie uległ większym zmianom, gdyż podczas wojny nie występowała emigracja zarobkowa poza sezonowymi pracami w Krakowie. Pojawiło się za to zjawisko odwrotne, gdyż wielu świątnickich emigrantów z lat przedwojennych powróciło do rodzinnej miejscowości by tu z rodziną przeżyć wojnę. Przykładowo w domu mojego dziadka mieszkała rodzina Wielskich, którzy przed wojną mieszkali we Lwowie, gdzie przeżyli pierwszą okupację radziecką w 1939 roku, potem okupację niemiecką w 1942 roku i uciekli przed ponownym nadejściem Sowietów.
Co ciekawe o wiele większy wpływ na mieszkańców Świątnik miała I wojna światowa, gdy populacja zmniejszyła się aż o 500 osób.
WYKAZ OSÓB WALCZĄCYCH ORAZ OFIAR WOJNY I REPRESJI ZE ŚWIĄTNIK I BLISKO ZE ŚWIĄTNIKAMI ZWIĄZANYCH:
A. OSOBY WALCZĄCE W WOJSKU POLSKIM I ARMII KRAJOWEJ:
Bodzoń Józef (1896-1940) – zamordowany na Ukrainie przez NKWD w 1940 r. – brak podania obozu i miejsca śmierci12
Bujas Henryk – żołnierz AK, rozstrzelany pod remizą OSP w Świątnikach 20 stycznia 1945 roku za posiadanie niemieckiego bagnetu
Bujas Józef (1915-1987) – syn Feliksa i Marii, ur. 20.04.1915, wzięty do niewoli w kwietniu 1941 roku, przebywał w obozach jenieckich w Hemer (Nadrenia) (STALAG VIA), w Dortmund (Zagłębie Ruhry) (VID) i Weiden (Bawaria) (XIIIB), zwolniony w listopadzie 1944 r.13
Bujas Marian (1912-2001) – służył w dywizjonie 304
Bujas Mieczysław (1912-1998) – służył w dywizjonie 304
Cholewa Franciszek (1909-1985) – żołnierz Września, ułan, dostał się do niewoli, ale udało mu się uciec i wrócić do Świątnik.
Cholewa Kazimierz – żołnierz WP, zginął we wrześniu 1939 podczas obrony Lwowa
Cholewa Tadeusz – ur 12.03.1894 r, zamieszkały w Krakowie, walczył we Wrześniu ’39 w wojskach kolejowych, do niewoli dostał się 1.10.1939 w Sztastarce, w obozach jenieckich Stalag VC, od 20.05.1940 w Stalag VA nr jen. 4674
Czerwiński Zbigniew – ur. 19.12.1922 zm. 17.05.2005, członek AK, po wojnie prowadził drużynę ZHP.
Dębski Aleksander – ur 22.06.1906 zm. 29.07.1965, syn Adolfa i Bronisławy ze Słomków, walczył we wrześniu ’39, dostał się do niewoli [nr jeń. 31036] do obozu jenieckiego w Hemer (Stalag VIA). 13a Członek AK w Świątnikach, ps. „Aspirynka”. Po wojnie prześladowany przez służby bezpieczeństwa.
Dębski Edward – kurier AK, aresztowany przez gestapo w Chabówce w 1943 roku. Więziony w krakowskim więzieniu na Montelupich, po kilku tygodniach rozstrzelany wraz z grupą więźniów i harcerzy w forcie Krzesławice.
Galas Józef – żołnierz WP, zginął 1.09.1939 podczas bombardowania Warszawy
Koperek Władysław (1923-1992) – członek AK w Świątnikach.
Kotarba Adam – ur. 17.12.1921, syn Beniamina, pseud. „Sten” ukończył w Warszawie Szkołę Podchorążych AK, walczył w powstaniu warszawskim – Zgrupowanie „Żmija”, po kapitulacji trafił do obozu w Altengrabow (Stalag XI-A nr 46371), przeżył.
Kotarba Beniamin Piotr (1893-1939) – ur 22.02.1893 r, syn Stanisława i Marii, uczestnik I wojny – służył jako oficer w armii austriackiej na froncie włoskim, potem podczas wojny polsko – bolszewickiej dostał się do niewoli w 1920 roku w okolicach Berczyny, ale uciekł, po wojnie ukończył Wyższą Szkołę Wojenną z wyróżnieniem, pracował w Sztabie Generalnym w randze pułkownika, przed II wojną 10 marca 1939 roku otrzymał dowodzenie 17. pp Ziemi Rzeszowskiej, wraz z wybuchem wojny pułk włączono do 24. Dywizji Piechoty Armii „Karpaty”. Walczył w obronie Dunajca, w rejonie Borownicy i Birczy z 2. Dywizją Górską. Okrążony wydał rozkaz rozformowania pułku z zamiarem przebicia się w kierunku Przemyśla, a potem Lwowa. W okolicach Borownicy (przysiółek Czarny Potok) w dniu 12 września sformował oddział w sile kompanii i tyralierą zaatakował na bagnety, ale nie udało mu się przebić, poległ razem ze 65 żołnierzami, został pochowany w indywidualnym grobie na lokalnym cmentarzu. Żona uzyskała od Niemców pozwolenie na ekshumację i pochowano na cmentarzu w Świątnikach. Pośmiertnie awansowy przez Naczelnego Wodza, gen. Tadeuszka Komorowskiego „Bora” na pułkownika, otrzymał także Order Virtuti Militari klasy V. Jego imię nosi obecnie 1 batalion 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej.
Kotarba Bogusław – ur. 18.02.1904 r, syn Bolesława, handlowiec, sierżant WP podczas kampanii wrześniowej wzięty do niewoli 17 września 1939 w Trembowli, przebywał w obozach Bad Sulzbach (Stalag XIII-A , nr jeńca 23450), od 1.02.1940 r w Moosburg (Stalag VII-A), od 30.09.1940 w Neu-Versen (Stalagu VI-B) skąd przeniesiony w dniu 15.VI.1941r. do Bonn-Duisdorf (Stalag VI-G), a następnie do Stalagu VI-J w dniu 6.03.1942 r. Zmarł 21.08.1983 r.
Kotarba Helena (1895-1975) – kapitan AK pseud. „Lunia Tessa”, żona ppłk. Marcelego Kotarby, odznaczona Złotym Krzyżem Laterańskim, Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. W ramach AK należała do Centralnej Opieki Podziemia (tzw. „Opus”), czyli podziemnej jednostki zrzeszającej kobiety zajmujące się pomocom dla więźniów, wysiedleńców oraz ich rodzinom. Podczas powstania warszawskiego, za zgodą komendanta AK Antoniego Chruściela ps. „Monter”, prowadziła od 7 sierpnia 1944 Opiekę Społeczną AK, która zajmowała się ludnością cywilną poszkodowaną podczas walk. W materiałach Wojskowego Instytutu Historycznego (sygn. III/42/30, s. 14) zachowało się sprawozdanie z działalności Opieki Społecznej między 7 i 21 sierpnia 1944 r, w którym Lunia melduje”:
„[…] w 20 dniu powstania zagadnienie Opieki nie zostało należycie rozwiązane przez powołane do tego Władze cywilne, a mianowicie:
1 – nieregularny i niedostateczny przydział chleba, który w warunkach braku ziemniaków i jarzyn jest podstawowym produktem żywnościowym.
2 – brak zainteresowania rozlokowaniem „ludzi bez dachu”, którzy w obecnych piwnicznych warunkach bytowania, są siedliskiem chorób epidemicznych.
3 – brak życiowego podejścia do prosperujących już kuchen, jaki i zorganizowania nowych punktów żywnościowych.„
Kotarba Izydor – ur. 16.12.1892 r, kapitan WP – przebywał w obozach w Dorsten (Oflag VI-E , nr jeńca 714). Dnia 14.03.1941r. Oflag VI-E. Przeniesiony dnia 17.09.1942r. do Dössel–Warburg (Oflag VI-B). Był również w w Bocholt (Stalag VI-F).
Kotarba Józef – ur 16.12.1914 r, syn Idziego, przed wojną mieszkał w Krakowie, walczył w kampanii wrześniowej jako strzelec w 20 p.p, w niewoli wzięty 20.09. 1939 roku w Zamościu, w obozach jenieckich w Ludwigsburg (Stalag V-A , nr jeńca 4675) oraz Villingen (Stalag V-B). Od dnia 24.VI.1942r. Przeniesiony do Forbach (Stalagu XII-F)
Kotarba Józef Michał (1907-1940) – „od Kasi” lekarz, syn kupca Józefa „Kwaśnioka” i Katarzyny z d. Słomka, młodszy brat Feliksa „Ewki”, w czerwcu 1939 ukończył medycynę (rentgenolog), podporucznik w 504. szpitalu polowym w Przemyślu, ostatni raz widziany na Dworcu w Krakowie, przysłał kartkę z obozu w Starobielsku, gdzie przebywał do kwietnia 1940, zamordowany w Charkowie w kwietniu 1940 roku.14
Kotarba Leszek (1924-1970) – żołnierz Szarych Szeregów, jeniec m.in. Gorss-Rosen (zwolniony 31.05.1944)
Kotarba Marceli (1897-1962) – ppłk. urodził się 6.01.1897 r, weteran I wojny (I Brygada – stopień podporucznika legionów), po kryzysie przysięgowym ukrywał się i 1918 zdał maturę, a następnie rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej. W listopadzie 1918 roku dowodził skautami podczas obrony Lwowa – ranny w rękę. W WP od 6 czerwca 1919 podporucznik, był łącznikiem podczas układu między Piłsudskim a Peturą, znajdował się w dowództwie III powstania śląskiego w 1921 r, od 1 lipca 1923 kapitan (75 pułk), od 1 stycznia 1929 major, od 1932 podpułkownik 55 pułku piechoty w Lesznie Wielkopolskim pod Stefanem Roweckim „Grotem”, od 1939 dowodził pułkiem Korpusem Ochrony Pogranicza nad Zbruczem Czortków-Horodenka na styku granic Polski, Słowacji i Rumunii. Walczył z wojskami radzieckimi, uniemożliwił im zablokowanie szosy zaleszczyckiej, co umożliwiło Prezydentowi RP oraz Rządowi, Naczelnemu Dowódcy i Sztabowi Generalnemu ucieczkę do Rumunii. Pojmany przez wojska radzieckie przebywał w tymczasowym obozie jenieckim w Husiatyniu w przebraniu kolejarza uciekł do Rumunii, Francji i Anglii gdzie zgłosił się do Wojska Polskiego 1 lipca 1940, powrócił po wojnie do kraju. Odznaczony Krzyżem Niepodległości i 4-krotnie Krzyżem Walecznych. Zmarł 26.11.1962 r.
Kotarba Stanisław – ur 18.09.1901 r, saper w 1 batalionie saperów, dostał się do niewoli i przebywał w obozach Mühlberg/Elbe (Stalag IV-B , nr jeńca 13279). Dnia 21.II.1941r. przekazany do Frankenthal (Pfalz)/Palatinate (Stalag XII-B). Był również w Trier/Petrisberg (Treves) (Stalag XII-D)
Kotarba Stanisław – ur 19.08.1910 roku, strzelec 26 pp. dostał się do niewoli i przebywał w Ludwigsburgu (Stalag V-A , nr jeńca 4239).
Kotarba Zbigniew – ur 30.04.1915 r, podchorąży rezerwy, przebywał w niewoli w Bad Sulzbach (Stalag XIII-A , nr jeńca 24620). Dnia 19.VIII./roku brak / przekazany do Hammelburg (Stalag XIII-C).
Kotarba Stanisław – ur. 8.08.1904 r, zabrany do obozu koncentracyjnego 16.10.1939 r w Buchenwaldzie [nr 9533] gdzie zmarł 9.12.1939 r.
Kotarba Zdzisław – syn Beniamina, pseud. „Zdzich” ukończył w Warszawie Szkołę Podchorążych AK, walczył w Powstaniu Warszawskim – zgrupowanie Żmija – pluton 225, śmiertelnie ranny zmarł w szpitalu w Laskach 7 września 1944 r
Kozłowski Józef – pochodący ze Świątnik mieszkaniec Olszowic, zmobilizowany 26.08.1939 roku do 2. Dywizjonu Pociągów Pancernych w Niepołomicach do składu pociągu pancernego nr 52 (dawny „Piłsudczyk”), który wchodził w skład Wołyńskiej Braygady Kawalerii w ramach Armii Łódź, walczył pod Mokrą, w Siemkowicach, Sieradz, Łask, Łęczyca, Sochaczew, Mrozy (20.09). Działa w konspiracji po powrocie do Świątnik.
Leńczowski Czesław (1905-1983) – malarz, scenograf, przed wojną na stałe przeniósł się do Starego Sącza, działał w Związku Walki Zbrojnej, aresztowany 4 marca 1942 i wywieziony do KL Auschwitz [nr 29553] (dział w tamtejszym ruchu oporu, podtrzymywał współwięźniów na duchu), w 1944 przeniesiony do KL Flossenburg w Bawarii, zbiegł podczas ewakuacji 23 kwietnia 1945 roku, powrócił do Starego Sącza 20 sierpnia 1945 roku. Jest autorem min. obrazu naściennego królowej Jadwigi w kościele parafialnym w Świątnikach Górnych.
Leńczowski Kazimierz (1912-1941) – ur. 20.08.1912 uczęszczał do Szkoły Oficerów Lotnictwa w Dęblinie (Szkoła Orląt), walczył we wrześniu 1939, potem ewakuowany do Rumunii, następnie trafił do Francji i Anglii, gdzie latał w 301. Dywizjonie Bombowym „Ziemi Pomorskiej”. Zginął w stopniu sierżanta (sgt Nr RAF P-780108 ) 21 marca 1941 r jako pilot bombowca Vickers Wellington (brytyjski średni bombowiec dwusilnikowy Mk IC) nr L 7874 podczas lotu ćwiczebnego przy drugim podejściu do lądowania wskutek nagłego zamknięcia klap. Zginęła także cała 3-osobowa załoga: nawigator Józef Koryciński (F/O) i strzelec Bernard Chrzanowski (sgt). Pochowany w Newark, Wlk. Brytania, gr. 300.N.C. East . Oznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych [rozkaz nr 5/41]
Leńczowski Leszek (1920-1944) – wg Batki ur. 20.02.1920 młodszy brat lotnika Kazimierza, działał podczas wojny w PPS, aresztowany i miał zostać rozstrzelany w Krakowie, ale został przewieziony do Auschwitz i zginął w Mauthausen w 1944 r. [wg danych z Muzeum Gross-Rosen w tym KL przebywał w 1944 roku Leszek Leńczowski, ślusarz ur. 21.03.1920, ale jest też data wypisania z obozu 16.02.1945 r, natomiast w Mauthausen zginął ktoś o tych samych danych ale ur. 19.11.1911 roku w Myślenicach)
Leńczowski Marian (1916-), syn Antoniego, walczył we wrześniu w 5. batalionie telegraficznym, pojmany 20 września w Tomaszowie dostała się do obozu jenieckiego Stalag III A w Luckenwalde [nr jen. 84113], zwolniony w Brandenburgu i przeniesiony do robót cywilnych
Michalec Józef – żołnierz WP, zginął we wrześniu 1939 r.
Mika Marian – walczył podczas wojny, zakatowany w Grudziądzu przez Urząd Bezpieczeństwa w 1953 roku
Miziurowie Edward i Janina – Edward Miziura ur. 18.02.1887 r., kapitan CK Armii, uczestnik I wojny światowej. wojny polsko-bolszewickiej, lekarz we Lwowie i w 4. ppleg. AK w powiecie namysłowskim, lekarz WP – pułkownik, zm. 1.07.1955 r. Janina Miziurowa ur. 21.06.1896 r. walczyła jako sanitariuszka w 1920 roku w obronie I szpitala Okr. Wojsk. w Przemyślu, sanitariuszka 2 armii WP. Oboje, leczyli żołnierzy AK. Za działalność konspiracyjną Niemcy zamordowali ich syna Jacka w 1944 r i spalili majątek
Miziura Stanisław – ur 2.11.1900 r, strzelec trafił do obozów jenieckich: Altengrabow (Stalag XI-A; nr jeńca 29474), zwolniony 4.07.1940 ze Stalagu XI-A do Crottorf.
Miziura Zygmunt (1902-1991)– ur. 30.04.1902 r, przed wojną prowadził lokalnego „Strzelca”, pseudonim „Łoś”, zastępca komendanta AK, od marca 1944 dowódca kompanii w batalionie „Głuszec”, pułk „Nurt”. Został zweryfikowany do stopnia chorążego AK i przyznano mu Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami. W 29.08.1953 roku został aresztowany i spędził 4 lata w obozie pracy Jaworzno-Wiśnicz (zwolniony 9.06.1956 r.). Zmarł 4.08.1991 r.
Nowak Józef – psed. świątnicki Blocik, członek AK w Świątnikach.
Słomka Emil (1910-1996) absolwent prawa, w WP podporucznik, do marca 1944 dowódca lokalnego AK pseud. „Brzoza”. W latach 1941-45 wydali własny biuletyn w oparciu o radio którym opiekował się Lanko, który mieszkał w domu po Jędrzeju Słomce Swajsierze; od 1944 ukrywał się poszukiwany przez Urząd Gminy; w połowie 1944 uruchomiono z inicjatywy kpt. Ludwika Synowca kurs samochodowy z ćwiczeniami w warsztacie naprawczym samochodów (min. Wacław Kotarba „Chmielnik” zdobył prawo jazdy); materiały po tej komórce przechowywano po wojnie u Marii Słomki „Marylki Swajsier”, ale w obliczu aresztowań ostały spalone
Słomka Feliks (1902-1997) – ur. 21.02.1902 r, syn Stanisława z rodziny Swajsierów i Anny, uczestnik wojny polsko-ukraińskiej 1918-1919 (obrońca Lwowa w wieku lat 16), wojny polsko-bolszewckiej (w wieku 18 lat) oraz zmobilizowany po wybuchu II wojny światowej (w wieku lat 37) w stopniu strzelca, 17 września 1939 roku dostał się do niewoli radzieckiej, przebywał w obozie w Husiatyniu (dziś Ukraina). Gdy obóz był likwidowany i jeńcy przewożeni dalej na wschód, udało mu się ukryć wraz z kolegami, a następnie zgłosili się do komendanta udając, ze nie wiedzą co się stało. Komendant przestraszył się i zwolnił ich do domu, aby nie wyszła na jaw jego niekompetencja. Z obozu Feliks przedostał się do Lwowa. Inżynier i nauczyciel Szkoły ślusarskiej. Otrzymał w 22.09.1982 roku Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, a w dniu 26.03.1991 r. został odznaczony Krzyżem za Udział w Wojnie 1918-1921 r., a także nominację na stopień oficerski. Zmarł 20.03.1997 r.
Słomka Jan (1894-1969) – ur. 3.12.1894 r, syn. Michała ze Swajsierów i Feliksy, służył w 3 pułku II Brygady gen. Hallera), następnie internowany (podczas kryzysu przysięgowego) i przeniesiony do Polskiego Korpusu Posiłkowego w Ostrowie Mazowieckim. W wojsku polskim dosłużył się rangi podpułkownika. We wrześniu 1939 w stopniu majora dowodził 6pp nadwyżek 1 Dywizji Piechoty Legionów w okolicach Wilna. Dostał się do radzieckiej niewoli i został zesłany na Sybir. Zesłana została również jego rodzina – żona Helena z Czerwińskich i troje dzieci. Przystąpił do armii Andersa i trzymając przy sobie rodzinę odbył szlak od Iraku pod Monte Cassino. Odznaczony Krzyżem Niepodległości, 4-krotnie Krzyżem Walecznych oraz Virtuti Militari. Zmarł w Londynie 14.10.1969 r.
Słomka Józef (5.12.1907-12.04.1991) – syn Michała ze Swajsierów i Ludwiki, ukończył weterynarię we Lwowie i następnie pracował w Radomiu, oficer rezerwy WP, powołany we wrześniu brał udział w obronie twierdzy Modlin, dostał się do niewoli niemieckiej i spędził resztę wojny w oflagu. Przed wojną ożenił się z Zofią Czerwińską, córką Józefa pochodzącego ze Świątnik Górnych, urzędnika bankowego w Stanisławowie. Zmarł i został pochowany w Radomiu.
Słomka Julian – syn Piotra i Tekli (z d. Leńczowska), mieszkał w Suchej Beskidzkiej, w czasie wojny walczył w tamtejszej komórce AK. Podczas wizyty w Świątnikach odnowił napis na Kopytku. Aresztowany i przewieziony do obozu KL Auschwitz, a następnie KL Gross-Rosen, gdzie został zamordowany.
Słomka Tadeusz (1900-1948) – syn Piotra i Bronisławy z rodziny Swajsierów, służył we wrześniu 1939 roku razem z Feliksem Słomką, przedostał się do Rumunii, potem Francji i Anglii, gdzie doczekał końca wojny. Zmarł w Londynie.
Synowiec Franciszek– ur. 5.08.1910 r, s. Wojciecha i Tekli, dostał się do niewoli 1.09.1939 r. zwolniony 1.05.1945 r. Zmarł 10.03.1990 r.
Synowiec Jan – ur 1898 r, syn Piotra, 28.09.1939 r. aresztowany w Kowlu i przewieziony do obozu jenieckiego NKWD dla szeregowych i podoficerów w Równem 1.10.1939 r. (kartoteka CAW-306-161-104). 2.09.1941 trafił do armii gen. Andersa (wpis IV/W376-585a-1074)
Synowiec Józef – ur 12.08.1900 r, syn Franciszka, mieszkał w Krakowie, strzelec w wojskach kolejowych we wrześniu, dostał się do niewoli w Jarosławiu 21.10.1939, przebywał w Wildberg (Stalag V-C nr jen. 30467), 22 maja przeniesiony do Ludwigsburg (Stalag V-A)
Synowiec Józef (Inuś) – ur. 12.01.1913 r., syn Jana – starszy szeregowy ze specjalnością rusznikarz, uczestnik kampanii wrześniowej od 1.09.1939 r. walczył w batalionie śmierci. Dostał się się do sowieckiej niewoli, gdzie zachorował na czerwonkę i trafił pod opiekę cywilną, skąd udało mu się uciec i do Świątnik powrócił 20 października 1939 r.
Walas Ludwik (1923-1992) – ur. 16.04.1923 r syn Józefa i Marii, mgr chemii, żołnierz AK, zm. 28.12.1992 r.
Walas Stanisław – ur. 13.05.1908 r, syn Idziego i NN z d. Bednarczyk zamieszkały przed wojną w domu nr 340, uczestnik walk we wrześniu ’39 (przydział 5 Pion. B). Dostał się do niewoli pod Dubnem 18 września 1939 r i trafił do obozu jenieckiego Stalag VI A (Hemer) [nr 29086] do 31.08.1940. Jego nazwisko pojawia się następnie jako więźnia obozu KL Flossenbürg nr 39678 od 28.11.1944.
Zakuła Józef – ur 21.02.1894 r, syn Franciszka, zam. w Krakowie ul. Wyspiańskiego 21, sierżant WP artylerii (51. batalion), dostał się do niewoli pod Kowlem w dniu 19.09.1939 r. obozy jenieckie: w Stargardzie Szczecińskim (Stalag II-D, nr jen 18032), adnotacja o przewiezieniu do Szpitala Ujazdowskiego w Warszawie 1.05.1940 r.
B. CYWILNE OFIARY
Cholewa Alfons – ur 10.05.1900, zatrzymany w Warszawie, więziony na Pawiaku, przetransportowany do obozu koncentracyjnego KL Stutthof.
Cholewa Marian – obóz
Cholewa Stanisław – obóz
Czapliński Mieczysław – ur. 21.10.1887 r, mieszał na tzw „Czapli” koło Szkoły Podstawowej aresztowany wraz z Edwardem Dębskim w Chabówce 2.06.1943 roku, więzień KL Auschwitz nr 123274 oraz KL Natzweiler-Stuthof, zmarł pod koniec 1943 r.
Dębski Jan (1886-1941)– ur 11.06.1886 r, adwokat, inicjator powstania Związku Rewizyjnego Składnic i Sklepów Spółek Rolniczych pod patronatem Towarzystwa Spółek Rolniczych, które po odzyskaniu niepodległości przyjęło nazwę Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego. Do maja 1940 roku przebywał we Lwowie zaangażowany w działalność spółdzielczości rolniczej. Podczas walk o Lwów organizował transporty żywności dla obleganego miasta. Po przejęciu miasta przez Sowietów przeniósł się do Krakowa, gdzie próbował walczyć o prawa spółdzielców w okupowanej Polsce. W dniu 9 maja 1941 roku został aresztowany przez gestapo i przewieziony w dniu 29 maja do KL Auschwitz [nr 17355], gdzie został rozstrzelany 3 lipca 1941 r.
Drapich Jan – ur 3.06.1923, s. Józefa i Henryki, zatrzymany przez policję w Gdańsku, osadzony 17.09.1942 r w obozie koncentracyjnym w Stutthof nr jen. 16383, zwolniony 9.10.1942. Zmarł 25.12.2001 r.
Dziewoński Karol (1876-1943), ur. w Jarosławiu, prof. chemii na UJ i kierownik katedry Chemii Organicznej, więziony 6.11.1939-8.02.1940 w więzieniach, min. Kraków, Wrocław, Oranienburg. Powrócił i brał udział w tajnym nauczaniu UJ, zmarł 6.12.1943 r.
Kaczorowski Stanisław – ur 25.08.1911, s. Stanisława i Feliksy, przebywał w obozie koncentracyjnym od 1.09.1942 r. do 1.09.1943 r.
Kotarba Beniamin (1905-) ur 6.11.1905, przebywał w Auschwitz [nr 7770] oraz Sachsenhausen. Przeżył.
Kotarba Franciszek – zginął w obozie Sachsenhausen w 1942 roku
Kotarba Jan – rozstrzelany w masowej egzekucji 1941/42
Kotarba Józef – ur. 24.05.1907 – zamordowany w obozie KL Sachsenhausen [nr 29040] w dniu 22.11.1940 r.
Kotarba Józef – ur 10.12.1912 r, s. Jana i Magdaleny, ślusarz, przebywał od 12.04.1943 r w obozie w Buchenwaldzie [nr 12694]. Zmarł 5.05.1981 r.
Kotarba Stanisław – rozstrzelany w masowej egzekucji 1941/42
Kotarba Zygmunt – rozstrzelany w masowej egzekucji 1941/42
Kozioł Józef – ur. 8.01.1909 – zamordowany w obozie KL Sachsenhausen [nr 29036] w dniu 31.12.1940 r
Leńczowski Stanisław – ur. 17.03.1887 – obóz w Buchenwaldzie [nr 2603, 9708], zwolniony 1.10.1941 r
Łukowicz Cyryl – ur 4.03.1904 r w Sieprawiu, szewc mieszkający w Świątnikach zatrzymany w 1940 r, trafił najpierw do KL w Sachsenhausen, a następnie od 25.04.1941 r przeniesiony do Gross-Rosen, gdzie zginał w dniu 21.05.1941
Michalec Jan – ur. 8.07.1919, zamordowany w obozie KL Sachsenhausen [nr 29042] w dniu 25.04.1941 r.
Michalec Marian – ur.1.10.1920 r. syn Ludwika i Zofii, w latach 1942-1943 przebywał w więzieniu w Bruchsal (Niemcy), a w latach 1943-1944 w Karlsruhe. Następnie osadzono w obozie koncentracyjnym KL Buchenwald jako więźnia politycznego „Politisch” od 11 marca 1944 do 13 kwietnia 1945 r. Zmarł. 7.04.2001 r.
Mika Joanna – aresztowana w Płaszowie podczas łapanki na dworcu, za przemyt słoniny.
Miziura Ignacy – ur 8.01.1895 r, zatrzymany i więziony w Krakowie, przeniesiony do Auschwitz [nr 26032], gdzie zamordowany 13.04.1942 r.
Prawda Wojciech – ur. 31.01.1886, zamordowany w obozie KL Sachsenhausen [nr 29104] w dniu 29.10.1940
Serednicki Teodor – ur. w 1911 w Kętach nauczyciel technologii metali i rysunku technicznego w Państwowej Szkole Mechanicznej, zamieszkały w Świątnikach u pani Anny Dzielskiej – wywieziony do Auschwitz oraz Sachsenhausen (1942) – zmarł.
Sięka Ludwik – pochodzący z Nowego Targu nauczyciel rysunku w świątnickiej PSM, zatrzymany i więziony w zakopiańskiej siedzibie Gestapo – katowni „Palace”, gdzie zmarł
Synowiec Stanisław – ur. 14.12.1889 r, urzędnik, wywieziony do KL Auschwitz nr 20105 20.08.1941 r., zamordowany 30.03.1942
Syrek Józef – 7.03.1901, zamordowany w obozie KL Sachsenhausen [nr 29049] w dniu 28.06.1942
Szczygieł Wiktor – ur 22.03.1904 r – przebywał w obozie KL Auschwitz nr 108873 od 19.03.1943, w 1943 przeniesiony do Mauthausen.
Walas Izydor – ur. 21.08.1923, syn Stanisława, więzień obozu KL Flossenbürg nr 16382
Wilkosz Marian – ur. 11.04.1901 r. więzień obozu KL Auschwitz nr 27375, zamordowany w KL Mauthausen 5.07.1942 r.
C. PRZYMUSOWE ROBOTY:
Bąk Anna – ur. 10.12.1912 r. zm. 29.05.2003 r., córka Piotra i Rozalii, wysłana na przymusowe roboty do Torgau (Niemcy) od marca 1944 r. do kwietnia 1945 r.
Chlebda Maria – ur 22.07.1906, przymusowa praca w Aachen (Niemcy) od stycznia 1943 do października 1944 r
Figiel Jan – ur 30.05.1928 r, syn Jana i Antoniny, przymusowe prace w rolnictwie w Au-Kueps (Kronach) od 1.05.1943 do 1.04.1945, przeżył
Gorzkowski Mieczysław – ur 28.09.1925 r, syn Stanisława i Jadwigi, przymusowy pracownik w Krakowie od lipca 1943 do października 1944 r.
Grzesik Anna – ur 18.05.1921 r, córka Franciszka i Marii, przymusowa praca w Modsiedl od maja 1941 do końca wojny. Przeżyła
Kogut Emilia – ur 23.01.1923 r, córka Leona i Anieli, przymusowe prace w rolnictwie w Eschelbach (Niemcy) od 1.05.1941 do kwietnia 1945
Kotarba Edwin – pracował przymusowo w fabryce w Mielcu, zginął podczas bombardowania w 1944 roku
Kotarba Józefa – ur 19.03.1923, córka Józefa i Rozalii, wysłana na roboty do Stöckmeim od 1.08.1942 do końca wojny
Kotarba Mieczysław – ur 24.02.1924 r, syn Józefa i Marii, wysłany na roboty do Flenburga od 1.11.1941 roku d końca wojny
Kowalczyk Janina – ur 24.09.1923 r, c. Jana i Marii, zatrudniona w rolnictwie w Gundelfigen (Niemcy), od 1.03.1943 do 1.04.1945 r.
Kwintowski Marian – ur. 16.09.1917, syn Józefa i Marii, zatrudniony w rolnictwie w Birkigt (Tetschen) – Czechy od kwietnia 1940 do końca wojny, Zmarł. 5.02.1996 r.
Leńczowski Stanisław – wzięty do robót we wrześniu 39
Michalec Marian – wzięty do robót we wrześniu 39, po wojnie otrzymywał paczki od swojego wcześniejszego niemieckiego pracodawcy.
Mika Anna – wzięta na przymusowe roboty będąc w ciąży i urodziła tam syna Jerzego
Mika Jerzy – „German” syn Anny Miki urodzony na robotach
Poznańska Józefa – ur 19.03.1936, deportowane dziecko (niepracujące) do Aachen (Niemcy), od stycznia 1943 do października 1944
Słomka Leokadia – ur. 15.04.1932 r, c. Antoniego i Marianny, prace w Bogusławicach od listopada 1943 do stycznia 1945
Słomka Stanisława – ur 12.04.1926 r, córka Józefa i Marii, na przymusowych robotach w Mogilanach między październikiem 1940 r a kwietniem 1942 roku. Zmarła 28.05.1999 r.
Syrek Zygmunt – ur 20.04.1924 r, przymusowo pracował w Blachowni w zakładach przemysłowych między majem 1942 a grudniem 1944.
Walas Stanisław – wywieziony do Rzeszy, nie powrócił
Wodziańska Helena – ur. 21.04.1923 r. c. Józefa i Katarzyny, przymusowo zatrudniona w rolnictwie w Sinsheim-Eschelbach (Niemcy) od maja 1941 r. do kwietnia 1945 r.
Zaczek Józef – ur 22.08.1921 s. Stanisława i Reginy, zatrudniony w przemyśle w firmie IG FARBENINDUSTRIE w Aken (Niemcy) od 1.05.1942 do 1.04.1945

Gulasz na Zagrabiu (30.06.1931) – na tym zdjęciu znajdują się osoby wspomniane w tym opracowaniu:
Od lewej siedzą: 1 Józef Kotarba (Kasia), 2 Alfons Kotarba, 3 Karol Bodzoń.
Stoją od lewej: 1 Jan Miziura, 2 Emil Słomka, 3 Józef Słomka, 4 Mieczysław Czerwiński, 5 Feliks Słomka,
6 Jan Walas, 7 Stanisław Bujas, 8 S. Kotarba (Cescyk), 9 Aleksander Słomka.
Materiały źródłowe i bibliograficzne:
- Batko Franciszek, Pisma z historii Świątnik Górnych i okolic, UMiG Świątniki Górne, 2008 – w szczególności list Emila Słomki (s. 182-184); Wojna w mojej pamięci (s. 407-411), Ruch oporu (1939-1945) (s. 493-500),
- Cygan W. K, Kresy w ogniu – wojna polsko-sowiecka 1939 r, wyd. Gryf 1990 r.
- Czerwiński Józef – autobiografia, rękopis 2012
- Czerwiński Józef – relacje ustne,
- Graboś Teresa, Mała biografia Beniamina Kotarby,
- Gulowska Barbara z d. Kotarba, Wspomnienie o moim Ojcu Beniaminie Kotarbie,
- Kolasa-Baczyńska Maria z d. Czerwińska, Rok 1939; Radość wyzwolenia – 1945 (Cisza, Swołocz) – maszynopisy,
- Kwaśniewicz Władysław, Wiejska społeczność rzemieślnicza w procesie przemian, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970.
- Pabich Jan, Niezapomniane karty, Z dziejów 6 Pułku Artylerii Lekkiej, Kraków 1982 r.
- Pieśń o Krzyżu na Wydartej przekazany prze Helenę Płatek z Wydartej, spisała Katarzyna Szczygieł 27.09.2001 r,
- Szczygieł Witold, Świątniki Górne. Historia, kultura i tradycja na przestrzeni dziejów, praca magisterska Kraków 2001
- Wspomnienia p. Stanisława Dziewońskiego – spisane przez Witolda Szczygła 30.09.2004 r.
- Z Czterech Stron Gminy, wyd. specjalne 2009 r. – opracowanie wspomnień z czasów II wojny światowej z gminy Siepraw
- Zając Stanisław, W pobliżu siedziby Hansa Franka, wyd. Czytelnik W-wa 1986 r.
- Program „Straty osobowe i ofiary represji pod okupacją niemiecką”
- INDEKS REPRESJONOWANYCH
Większość z tych opracowań oraz kserokopie dokumentów min. Zygmunta Miziury, Feliksa Słomki udostępnił mi Witold Szczygieł, za co składam wielkie podziękowania.
1 Witold Szczygieł, Zapomniany „Rzemieślnik”, artykuł
2 Cytat za www.kozmice.pl
3 Jan Pabich, Niezapomniane karty. Z dziejów 6 Pułku Artylerii Lekkiej, Kraków 1982.
4 Taki wpis umieścił ks. Edmund Brzostek w II tomie Księgi Zmarłych parafii w Świątnikach Górnych pod datą 6 września 1939 – pogrzeby odbyły się dnia następnego.
5 W. Kwaśniewicz, Wiejska społeczność rzemieślnicza w procesie przemian, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970, s. 87
6 Podziękowanie Gminnego Komitetu Opieki Społecznej w Świątnikach Górnych dla Matki Generalnej Sióstr.
7 Stanisław Zając, W pobliżu siedziby Hansa Franka, Czytelnik – Warszawa, 1986 r.
8 Stawka – tj. Stawka Najwyższego Naczelnego Dowództwa, czyli utworzona w 1941 roku kwatera główna sił Armii Czerwonej na czele której stanął ludowy komisarz obrony Siemon Timoszenko, a od lipca 1941 kierował nią Stalin.
9 Witold Szczygieł, Świątniki Górne. Historia, kultura i tradycja na przestrzeni dziejów, praca magisterska Kraków 2001
10 Relacja Stanisława Cholewy, oczywiście Ukraińców błędnie przyjęło się nazywać Własowcami
11 Świątnik – Pismo parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika, nr 4 (wrzesień 2011).
12 Lista Ukraińska – lista obywateli polskich zamordowanych na podstawie decyzji Biura Politycznego WKP(b) z 5 marca 1940 roku, sygnatura IV/W186-/8/239[67/1-7 – figuruje jako „Józef Bodzon”
13 Określenie „zwolniony z obozu” nie koniecznie oznacza wypuszczenie na wolność ale także wypisanie z danego obozu i przeniesienia do innego.
13a Nr jeńca 31036,PCK karta jeniecka 20398.
14 Wykaz akt ewidencyjnych jeńców wojennych, którzy opuścili obóz NKWD w Starobielsku, sygnatura STAR-/1447