Posts Tagged ‘kuźnie’

Opracował Jerzy Czerwiński.

W tym artykule chciałbym przedstawić w ogólnym zarysie dalsze dzieje przemysłu metalowego w Świątnikach Górnych w czasach zaboru austriackiego. W osobnym wątku postanowiłem przedstawić proces produkcji kłódek, używanych narzędzi, technologie i ich klasyfikację oraz historię Szkoły Ślusarskiej.

Od połowy XVIII wieku płatnerstwo w Świątnikach zaczęło szybko upadać. Owszem, nadal pojawiały się zlecenia na uzbrojenie, ale było ich już zbyt mało, by zapewnić ciągłość finansową blisko pięćdziesięciu majstrom. Taniejące żelazo sprawiło, iż coraz częściej mieszkańcy nie tylko miast, ale również wsi, zaczęli korzystać z dobrodziejstw sztuki kowalskiej i ślusarskiej. W drzwiach zamiast drewnianych zamków i zasuw zaczęto montować pierwsze zamki zapadkowe i skoble w postaci łańcucha spinanego kłódką. Montowano w oknach kraty żelazne, a do wielu elementów z zakresu budownictwa oraz do przedmiotów codziennego użytku zaczęto stosować żelazne okucia.

Główna przyczyna przestawienia produkcji rzemieślniczej w Świątnikach leżała nie w zmianach na arenie politycznej związanej z pierwszym rozbiorem Polski, lecz z braku zapotrzebowania na tradycyjne uzbrojenie wojsk Rzeczypospolitej. Na skutki paktu z 5 sierpnia 1772 roku podpisanego przez głowy sąsiednich mocarstw w Petersburgu trzeba było jeszcze czekać kilka lat. Wszystkie zapisy z lat 70. nie wykazują żadnych gwałtownych zmian w porównaniu z latami poprzednimi. Pomimo tego, że Górki znalazły się w granicach cesarstwa austriackiego, nadal płacono w polskich złotych, a kustosz katedry wciąż miał feudalną władzę nad miejscowością. Pomimo ustalenia granicy na Wiśle, władze cesarskie za panowania Marii Teresy nie spieszyły się z wprowadzaniem cesarskiego prawa w takich dalekich prowincjach jak Galicja. Dopiero gdy samodzielne rządy rozpoczął cesarz Józef II zmieniła się sytuacja mieszkańców całej Galicji. Uszczelniona została granica północna państwa, mała wieś Podgórze zaczęła wyrastać nowoczesne miasto o dużym znaczeniu politycznym i ekonomicznym, odebrane zostały w 1780 roku majątki kościelne i trafiły albo w ręce prywatne lub państwowe oraz sporządzone zostały w roku 1787 szczegółowe spisy ludności i pomiary granic. Górki trafiły na własność państwa (Kamery), a następnie weszły w skład tzw. dominium Biskupice, które składało się z Biskupic, Byszyc, Górek, Darczyc, Szczytnik, Świątnik (Dolnych), Trąbek i Wrząsowic. Dominium tym zarządzała rodzina Konopków h. Nowina. Formalnie Świątniki pozostawały w rękach rodziny Konopków do 1856 roku, kiedy to gromada wykupiła się za sumę zaledwie 1650 złotych reńskich (niska cena wynikała z faktu, że baron Konopka posiadał w Świątnikach tylko plac z karczmą i prawo propinacji)[1]. System administracji cesarskiej ulegał ciągłym zmianom – najpierw zlikwidowano stare polskie powiaty i wprowadzono cyrkuły, których ilość i granice też co chwile się zmieniały tak, że Górki należały najpierw do cyrkułu wielickiego, na początku XIX w do bocheńskiego, a w latach 60. tegoż wieku zlikwidowano cyrkuły i przywrócono powiaty.

Lata 80. definitywnie odcięły świątnickich rzemieślników od polskiego rynku, ale z drugiej strony otworzyły drzwi na kraje imperium austriackiego i ich sąsiadów.

Materiały źródłowe. Najstarsze zachowane materiały dotyczące prac ślusarskich pochodzą z Akt sądowych kustosza katedralnego oraz z zapisów ks. Franciszka Ćwierzowicza, proboszcza mogilańskiego w latach 1763-1800.

W dniu 7 stycznia 1759 przyszedł Florian Kotarba złożyć oświadczenie przed kustoszem o następującej treści: „Ia Floryan Koterba, obywatel wsi Górek y magister ślusarz, zeznaię tym skryptem y submissyą moią, iżem się podioł roboty dla Iaśnie Wielmożnego I.M.X. Hieronima Wielogłowskiego, scholastyka katedralnego Krakowskiego, to iest łużek trzech żelaznych z kotarami, to iest z prętami żelaznemi według inforamcyi słownie mnie podaney, które łuszka maią bydź kożde z nich z gałkami piącia mosiężnemi, to iest cztery mnieyszych na zaśrubowaniu prętów a piąta wieksza na wierzchu kotary, powinny bydź piekne y dobrze zrobione y akkomodowane, boki zaś tych łóżek maią bydź w kwadrat robione, w śrzodku nitowane, za każde łuszko teraz mi iest obiecano zł. 40 polskich, po oddaniu tych łóżek y gdy się będą podobać, deklarowano mi iest po zł. 42 polskich dać, które to łuszka powinny bydź z żelaza dobrego polerowno, biało, grontwnie, iako naylepiey y naypiękniey zrobione…[2]

W tym samym roku, 1 kwietnia przed sąd kustosza zostali wezwani płatnerze Adam i Antoni Kozłowie oraz Marcin Zakuła, którzy nie wywiązali się z roboty „względem zamków y inszey różney roboty w kontrakcie opisaney, na która robotę wzięli zł 100 polskich” dla przeora OO. Karmelitów Bosych z Krakowa reprezentowanego przez ojca Tadeusza. Powodem opóźnienia w robocie była kłótnia między wspólnikami. Sąd wyznaczył termin na skończenie roboty, a dla nieobecnych na rozprawie Adama Kozła i Marcina Zakuły nakazał Urzędowi Góreckiemu zakuć ich w łańcuchy na jedną noc i wymierzyć 15 plag.[3] Wspomniani magistrowie wielokrotnie występowali przed sądem kustosza w tamtych latach, dlatego można zauważyć przeplatanie się w tym okresie zleceń z zakresu płatnerstwa oraz ślusarstwa u tych samych rzemieślników.

Na temat wykonywania zamków czytamy także przy okazji sprawy przeciw Walentemu Kozłowi, który poręczył za zbiegłego ze wsi płatnerza Jakuba Stoka, wobec czego został przymuszony, „aby na dzień N. Panny Nadgrodzenia tynfów 8, zameczków 2, okowów 2 koniecznie Walenty Kozieł oddał pod złapaniem jego do kordygardy zamka krakowskiego[4]

W roku 1768 ks. Franciszek Ćwierzowicz wspomniał o wykonanych przez świątnickich ślusarzy przedmiotach liturgicznych: niejaka Jachimowska z Mogilan „z mężem swoim Józefem sprawili obumbraculum  na wstawienie Sanctissimi in monstratorio – wysokości na miarę tabernaculum prawie równo z obrazem wielkiego ołtarza, żelazne całe, składane z gałkami i krzyżem mosiężnym, świątnickiej, szlosarskiej roboty”[5]

W tym samym roku też „kociołek ad thuribulum zrobił i dał człowiek ze Świątnik”[6], czyli dorobił część do kadzielnicy. Dalej znajduje się opis niezwykle istotny, gdyż jest to najstarsze wspomnienie o kłódkach świątnickich i o ich rodzajach:

Kupił JMC ks. pleban kilka kłódek, które powinny być w konserwowaniu: pierwsza z tych trzojasta z łańcuszkiem, na zamykanie schowania za organami, druga mała, z zakrzywionymi zębami, klucz do niej. Czwartą kłódkę jeszcze mniejszą na zamykanie dzwonnicy, klucz oddał JMC ks. pleban organiście[7]

W 1777 roku proboszcz zapisał: „Lecz ponieważ Franciszkowi Rosołowi szlosarzowi do zamku wielkiego, który u niego kupiłem do drzwi kościelnych należą się jeszcze ode mnie złote 4…”[8]

Z powyższych zapisów wyłania się obraz drugiej połowy XVIII wieku – świątniccy rzemieślnicy przyuczeni dotychczas do wykonywania elementów uzbrojenia bez oporów podjęli się wytwórczości kowalskiej i ślusarskiej, która choć wykorzystywała istniejące kuźnie i warsztaty płatnerskie, to jednak wymagała zupełnie nowej technologii. Poza tym musiał być ktoś, kto by rozprowadzał produkowany towar po rynkach i jarmarkach. Potrzeba ta wykształciła w Świątnikach symbiozę w postaci rzemieślników i kupców.

Rzemieślnicy i kupcy. Rzemieślnicy wykonywali nie tylko prace zlecone na zamówienie, ale także produkty przeznaczone na handel. Już w 1757 kupcy kazimierscy skarżyli się na Żydów z Kazimierza, którzy handlowali towarami żelaznymi wykonanych w Świątnikach oraz domagali się, aby „chłopi w Świątnikach towary żelazne robiący, według praw nie powinni nikomu inszemu swego towaru sprzedawać, szczególnie Ich Mościom kupcom krakowskim[9]. Jednocześnie Akta sądowe kustosza obejmujące XVIII wiek nie wspominają, żeby w tym czasie w Świątnikach ktoś trudnił się kupiectwem. Rzemieślnicy dostarczali towar kupcom krakowskim nawet po I rozbiorze, o czym świadczą liczne wpisy w rejestrze mostu wielickiego wspominając o wozach z robotą świątnicką. W 1785 roku odnotowano 35 takich wozów[10].

Prawdopodobnie za początek kupiectwa w Świątnikach należy przyjąć początek XIX wieku. Kwaśniewicz na podstawie własnych badań genealogicznych rodzin kupieckich wyznaczył daty 1810 i 1830, choć właściwie większość rodzin kupieckich nosiła nazwiska występujące w Świątnikach od wieków (nazwisko Kotarba w zapisach pojawia się już w XVI w[11], Słomka – w XVII w, Dębski – w XVII w, Bodzonie – w XVII w[12]). Podanym datom odpowiada rodzina Czerwińskich, która pojawiła się w Świątnikach na początku XVIII w, ale kupiectwem zaczęła się zajmować od 1869 roku. Podobnie rodzina Zaporowskich, która posiadała murowaną piętrową kamienicę na przeciw plebanii (później należała do rodziny Dziewońskich, a obecnie gminny budynek przy Bruchnalskiego 5). Wiadomo, że w na początku wieku XX było w Świątnikach 6 rodzin kupieckich[13].

Rolą kupców było przede wszystkim sprowadzanie surowca do produkcji kłódek lub już gotowych półfabrykatów. Do lat 70. XIX w sprowadzanym surowcem były tzw. lupy żelaza fryszerskiego, czyli bryły żelaza, które musiałby być najpierw przetopione, aby pozbyć się zanieczyszczeń w postaci żużlu. Nie znamy całkowitej liczby kuźni w Świątnikach w tamtych czasach, ale w XIX wieku większość kuźni była własnością kupców, którzy wynajmując kowali zaczęli dostarczać rzemieślnikom gotowe półfabrykaty. Rzemieślnik kupował od kupca materiały za gotówkę lub na kredyt, a po wykonaniu kłódek mógł sprzedawać je dowolnemu kupcowi oferującemu najlepszą cenę lub też we własnym zakresie próbować sprzedać. Generalnie rzemieślnik mógł wybierać sobie, z którym kupcem chce robić interesy i w tym zakresie kupcy konkurowali ze sobą o rzemieślników. Zdarzały się też sytuacje, że pewni rzemieślnicy byli związani pracą tylko dla jednego, konkretnego kupca. Istniała także możliwość zaopatrywania się przez rzemieślników w sklepach żelaznych Krakowa i Podgórza, jednak w Świątnikach konie posiadali tylko kupcy (prace na roli wykonywano ręcznie lub wynajmowano chłopów z sąsiednich wsi) więc istniał problem z transportem materiału.

Kupcy skupując kłódki płacili albo gotówką, albo w postaci produktów spożywczych, albo w rozliczeniu za zakupiony na kredyt materiał. Kupcy bowiem zajmowali się nie tylko handlem kłódkami, ale także prowadzili we wsi sklepy spożywcze i żelazne.

Każdej wiosny kupcy wyruszali w drogę swoimi wozami. Wyprawy trwały nawet po kilka miesięcy, a takich podróży odbywali po kilka w roku tak, aby wrócić przed zimą. Każdy z nich miał własną trasę dostosowaną w czasie do miejscowych jarmarków i z uwzględnieniem lokalnych potrzeb. Kłódki tuzinami były nakładane na obręcz z drutu i umieszczane w skrzyniach lub beczkach. Wóz mógł pomieścić 6 beczek, a w każdej beczce mieściło się do 200 kg kłódek. Obszar penetrowany przez świątniczan obejmował: Galicję, Śląsk Cieszyński, Czechy, Słowację, Węgry, Morawy, Mołdawię, landy Austrii (Austrię Górną, Dolną, Styrię i Tyrol), kraje bałkańskie (Serbię, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Słowenię) Bułgarię, a niektóre publikacje podają też Turcję, kraje Afryki Północnej i Hiszpanię. Próbowano również docierać do obszarów pod panowaniem Prus, aczkolwiek trudno było świątniczanom konkurować z tamtejszym wysoce uprzemysłowionym rzemiosłem. Niedostępne z racji wysokich ceł były także tereny Królestwa Polskiego pod zaborem carskim. Powracający na jesień kupcy przywozili ze sobą liczne artykuły spożywcze (m.in. sól, słoninę, skwarki), w tym także gulasz, którym częstowano rodzinę i znajomych. Stąd powstała tradycja organizowania „świątnickich gulaszów” – towarzyskich spotkań, na których dzielono się wrażeniami ze świata spożywając barani gulasz i węgierskie wino.

Gdy w Świątnikach otworzono ajencję pocztową, zaistniała możliwość szybkiej komunikacji podróżujących kupców z rodziną w Świątnikach i w razie potrzeby dowiezienia większej partii towaru. Dawny system dalekich podróży uległ całkowitemu zanikowi wraz z przeprowadzeniem linii kolejowych łączących Kraków z Wiedniem i innymi krajami Austro-Węgier. Wówczas kupcy wyruszali w podróż koleją jedynie z niewielkim bagażem wioząc przykładowe egzemplarze pokazowe, a w razie uzgodnienia kontraktu depeszowano do Świątnik i wysyłano towar. Z czasem zaczęły się pojawiać prospekty reklamowe na wzór austriackich cenników i zatrudniono pomocników w innych miastach, do wyszukiwania zamówień.

W skład przedsiębiorstwa kupieckiego wchodziły kuźnie (gdzie pracowali najęci kowale), a w późniejszym okresie sztancownie. Ponadto kupiec posiadał wozy transportowe i zatrudniał woźniców. W prowadzonych przez kupców sklepach pracowali sklepowi subiekci, najczęściej osoby wywodzące się z rodziny danego kupca. Zajmowali się oni handlem w sklepie i przygotowaniem towaru do podróży i wysyłki. Do pomocy w gospodarstwie rolnym kupca zatrudnieni byli na stałe parobkowie oraz dziewki. Oprócz tego sezonowo kupiec najmował osoby na czas żniw i zbiorów. Istotną cechą przedsiębiorstwa kupieckiego było jego dziedziczenie poprzez przekazywane interesu z ojca na jednego wybranego syna. Przyszły spadkobierca był wysłany do szkół handlowych w Krakowie i Bielsku, gdzie duży nacisk kładziono na edukację języka niemieckiego. Potem często oni odbywali praktyki w sklepach żelaznych w Wiedniu, Lwowie czy Budapeszcie.

Elementy kuźni świątnickiej z 1910 roku – rekonstrukcja z dawnej Izby Regionalnej

Rzemieślnicy całość prac wykonywali w domowych warsztatach. Najczęściej jego usytuowanie było w części kuchni domu. W pracy udział brała cała rodzina ślusarza – zona i dzieci nawet od sidmiu lat. Rodziny rzemieślników musiały poza pracami ślusarskimi wykonywać także prace na roli. Edukacja rzemieślnicza sprzed 1888 roku polegała na zasadzie terminowania u majstra. Młodzi chłopcy w wieku 13 tal składali już sami kłódki. Majstrowie mając pomoc w postaci czeladników, przywiązywali coraz mniejszą sumienność do wykonywanej roboty. Większość pracy wykonywali czeladnicy, podczas gdy majstrowie spędzali czas w szynkach wraz z kolegami ślusarzami. System pracy świątnickich rzemieślników stanowił przez długie lata niechlubną sławę, gdyż mówiło się, że w Świątnikach ślusarze zaczynają pracować dopiero w środę, a kończą w sobotę, spędzając pozostały czas przy alkoholu.

Ślusarze zrzeszeni w Spółce Ślusarskiej, 1889 rok

Handel kłódkami w XIX wieku był zajęciem sezonowym. Wobec zimowych utrudnień kupcy nie wyruszali w trasy i czekali na przejezdność szlaków. Dlatego ceny zmieniały się w ciągu roku i malały w okresie zimowym. Dla rzemieślników kapitalistyczne działanie przedsiębiorstw kupieckich było odbierane, jako celowe działanie kupców skierowane na zarobek kosztem ich pracy i stąd brały się konflikty między rzemieślnikami a kupcami. Temat ten został szczególne podkreślony w pracy Kwaśniewicza[14], gdyż idealnie pasował do marksistowskiej teorii walki klas. Co ciekawe, nawet gdy już niebyło obowiązku chwalenia idei socjalizmu, nadal w publikacjach powtarzano teorię wielkiego wyzysku kupców względem rzemieślników.

Hausernicy. O ile kupcy zajmowali się praktycznie tylko handlem hurtowym, to hausernicy (niem. der Hausierer czyli domokrążca) zajmowali się właśnie handlem detalicznym. W Świątnikach zawsze była grupa mężczyzn, którzy na stałe zajmowali się wędrowaniem po okolicznych jarmarkach w promieniu ok 40 km od Świątnik. Taki handlarz skupywał kłódki od majstrów, rzadziej u kupców i pakował je w drewnianą skrzynię (zwaną putnią, stąd pogardliwa nazwa putniarze), którą zakładał na plecy i wyruszał piechotą na tygodniowy obchód okolicznych jarmarków (Wieliczka, Niepołomice, Bochnia, Gdów, Dobczyce, Myślenice, Sucha Beskidzka, Kalwaria Zebrzydowska) według określonej trasy. Czasem decydowano się na dłuższe trasy piesze (Jordanów, Nowy Targ, Mszana Dolna, Limanowa, Nowy Sącz, Grybów) i trasy położone blisko kolei (Stróże, Jasło, Krosno, Sanok). Niektórzy handlarze odwiedzali także gospodarstwa domowe i poza nowymi kłódkami oferowali usługi w zakresie napraw zepsutych kłódek i zamków.

Ludwik Langiewicz – sprzedawca kłódek spod Sukiennic, fot. 1932 r

Oprócz tego nieodzowny miejscem detalicznego handlu były dwa główne centra Galicji – Kraków i Lwów. Mieli hausernicy swoje stałe miejsca, np. w Krakowie pod Sukiennicami, ul. Siennej, na Tandecie. Na potrzeby takiego handlu poza noszonej putni mieli także na szyi zawieszone tzw. różańce, czyli przywiązane na rzemieniach kłódki.

Poza osobami na stałe zajmującymi się handlem obnośnym, hausernikami zostawali także dorywczo sami rzemieślnicy, którzy woleli część odłożonych gotowych kłódek, których nie sprzedali kupcom samemu próbować sprzedać za wyższą cenę niż mógł kupiec zaproponować. Takie osoby, gdy już sprzedali zapas powracali ponownie to działalności wytwórczej.

Na początku XX wieku, wobec narastającej coraz bardziej konkurencji ze strony pruskich manufaktur (wobec dostępu do tańszego żelaza niż w Austro-Węgrach oferowały kłódki o 30-40% tańsze), pojawiły się negatywne opinie o działalności hauserników. Po pierwsze zarzucano im kiepską jakość oferowanych kłódek, a ponieważ handlarze stanowili swoistą reklamę produktów świątnickich, powodowało to zniechęcenie do świątnickich produktów. Po drugie sprzedawano po zawyżonych cenach, co z połączenie z zarzutem pierwszym jeszcze bardziej zniechęcało klientów do kupowania kłódek świątnickich. Po trzecie – z ubolewaniem stwierdzano, że niektórzy putniarze sprzedają także kłódki pruskie.[15]

Liczba osób trudniących się „hojzerką” wynosiła około 15-30.

Zawody ślusarskie w Świątnikach XIX wieku. Ewolucja procesu wytwarzania kłódek w Świątnikach powołała do życia całkiem nowe zawody i specjalizacje rzemieślnicze dotąd tu niewystępujące. Poza wspomnianymi ślusarzami – wytwórcami, kupcami i hausernikami byli także: kowale, sztancownicy, pilnikarze czy szniciarze. Kowale zajmowali się wykuwaniem poszczególnych elementów kłódek. Pracowali głownie na zasadzie pracy najemnej u kupców. Ponieważ nie używano żadnych przyrządów mierniczych, grubość blachy podczas jej kucia osiągano „na oko”, wymagało więc dużej wprawy wykonanie blachy o stałej grubości. Ręczne wykuwanie blachy na kłódki trwało do lat 70. XIX wieku. Po powstaniu Szkoły Ślusarskiej zaczęto kształcić wychowanków w kierunku kowalstwa artystycznego. Aczkolwiek wszystkie kuźnie kupieckie zostały już do tego czasu zlikwidowane.

Sztancownicy pojawili się w Świątnikach w latach 70. XIX wieku. W tamtych czasach dostępne były już w sprzedaży gotowe arkusze i pasy blach. Po sprowadzeniu przez kupca Błażeja Dębskiego pierwszej prasy ręcznej zwanej potocznie sztancą, zaczęto odchodzić od ręcznego wycinania poszczególnych elementów kłódki na rzecz wybijania ich na sztancy. Sztance posiadali na początku tylko kupcy, później dostępne były w warsztatach Szkoły Ślusarskiej. Obsługa sztancy nie była skomplikowana, więc często kupcy najmowali chłopów z okolicznych miejscowości.

Bardziej skomplikowane było przygotowanie prasy, czyli odpowiednie ustawienie wykrojników. Osoby, które wykonywały wykrojniki pras oraz zajmowały się obsługą i ustawieniami nazywano szniciarzami.

Narzędzia ślusarskie stanowiły swoisty skarb każdego majstra. Te bardziej trwałe przekazywane były z pokolenia na pokolenie. Inne wymagały okresowych napraw i renowacji. Dlatego też część rzemieślników zajmowała się wykonywaniem, naprawami i konserwacją poszczególnych narzędzi. Przykładem takich narzędziowców byli pilnikarze, którzy zajmowali się renowacją pilników.

Kobiety aktywnie współdziałały w ramach funkcjonowania rodzinnego warsztatu. Wśród nich były też takie, które zajmowały się tylko opiłowywaniem gotowych już kłódek. Takie kobiety nazywano piłowaczkami.[16]

Zmiany. Istotnym motorem zmian w Świątnikach było założenie w 1888 roku Szkoły Ślusarskiej. Szczegółowa historia tej niezwykle ważnej instytucji wymaga oddzielnego opracowania. Celem założenia takiej szkoły było rozwinięcie i podniesienie poziomu rzemiosła w okolicy. Początkowa dwuletnia, a od 1895 roku czteroletnia nauka pozwalała młodym ludziom ze Świątnik i okolic na uzyskanie stosownego wykształcenia w dziedzinie ślusarstwa i kowalstwa artystycznego. Skończenie szkoły dawało możliwość dalszego kontynuowania nauki, a także podejmowania pracy w uprzemysłowionych miastach Galicji.

Szkoła Ślusarska wraz z warsztatami oddana do użytku w 1894 roku.

W roku 1888 dyrektor Szkoły Ślusarskiej, Kazimierz Bruchnalski, zainicjował w lokalnej społeczności powstanie Spółki Ślusarskiej, pierwszej spółki zrzeszającej świątnickich rzemieślników. Spółka udostępniała swym członkom warsztaty Szkoły Ślusarskiej, posiadające min. prasy ręczne i nowoczesną prasę parową. Spółka miała również dostęp do wielu dużych zamówień rządowych dla kolei, poczty, wojska (w szczególności artylerii) i więziennictwa. Celem założenia Spółki było stworzenie konkurencji dla systemu kupieckiego. Spółka wprowadziła nawet, naśladując kupców, własny sklep spożywczy, który zapewniał członkom niezależny od kupców dostęp do produktów spożywczych i materiałów żelaznych.

Członkowie Spółki Ślusarskiej prezentują maszynę parową. Rok 1894.

Jednakże wkrótce wyszły na jaw mankamenty Spółki. Pomimo zapewnienia stałości cen w okresie rocznym Spółka nie oferowała wcale wyższych zarobków dla rzemieślników (złożył się na to także kryzys gospodarki austriackiej, tak, że kłódki produkowane ręcznie sprzed lat 70. XIX dawały lepszy zysk niż kłódki wybijane na sztancach). Uzależnienie się w znacznej mierze od kontraktów rządowych niosło ze sobą uzasadnione ryzyko, że w razie kryzysu gospodarczego państwa, ucierpi także Spółka. Już wkrótce wobec zawiązania się kartelu wielkich pruskich fabryk, ceny żelaza w Austrii zaczęły drożeć, a państwu bardziej opłacało się w dziedzinie przemysłu metalowego (w tym zbrojeniowego) korzystać z zamówień np. brytyjskich niż krajowych. Najistotniejszą jednak sprawą było to, że pojawianie się Spółki nie spełniło jej głównego celu i po prostu stała się kolejnym „kupcem” w Świątnikach. Spełnienie założeń Spółki byłoby możliwe, gdyby Spółka zrzeszyła wszystkich rzemieślników. Nierzadko bywało jednak tak, że wykonywano kłódki w szkolnych warsztatach, a później sprzedawano je kupcom, jeśli dali lepsze ceny niż Spółka. Zresztą, gdy Spółka nie miała zleceń, to nie skupywała kłódek od rzemieślników, więc i rzemieślnicy by przeżyć musieli sprzedawać je kupcom.

Jednym z dużych osiągnięć Spółki było opracowanie i opatentowanie specjalnego stopu stali „Delta”. W skład jego wchodziły: miedź, cynk, żelazo i mangan. Cechował się znaczoną odpornością na wilgoć i wodę słoną i kwaśną.

Warsztaty Szkoły Ślusarskiej, rok 1898.

Wobec wzrastającej konkurencji ze strony produktów pruskich, rzemiosło świątnickie wymagało raczej zjednoczenia, a nie wzajemnych podziałów. Jednakże natychmiast dały o sobie znać wzajemne świątnickie animozje:

  • brak zgody i konflikty między samymi rzemieślnikami,
  • brak porozumienia między rzemieślnikami i kupcami,
  • wzajemne konflikty między samymi kupcami.

Brak porozumienia uniemożliwił min. stworzenia wspólnego magazynu do przechowywania nadmiaru wytworzonych kłódek, który byłby zabezpieczeniem na czasy kryzysu. Nie udało się także zjednoczyć kapitał i rzemieślników w jedną fabrykę na zasadzie przekształcenia dotychczasowej Spółki Ślusarskiej. Świątniczanie w krytycznej sytuacji potrafili się jednak zjednoczyć – wobec groźby likwidacji i przeniesienia Szkoły Ślusarskiej ze Świątnik do Krakowa (inicjatywa taka powstała ze strony przewodniczącego Izby Handlowo-Przemysłowej dra Benisa, który proponował zlikwidować szkoły w Świątnikach i Sułkowicach i przenieść je do Krakowa i Podgórza) murem za tym stanęli rzemieślnicy, kupcy i tworzone przez nich władze gminy.

Nie wiadomo, jak potoczyłaby się historia świątnickiego przemysłu, gdyby nie wybuchła wojna. Sytuacja też mogłaby wyglądać inaczej, gdyby zrealizowano połączenie kolejowe między Krakowem a Rabką przez Świątniki i Myślenice (plany z ok 1910 roku). Być może doszłoby do jakiegoś kompromisu centralizującego produkcję i handel w Świątnikach. A tak młodzi ludzie, absolwenci i uczniowie Szkoły Ślusarskiej musieli walczyć na obcych frontach. Ci, którzy powrócili wkrótce po uzyskaniu i utrzymaniu niepodległości, wzięli w swoje ręce przemysł kłódkarski i poprowadzili go nowymi ścieżkami. Ale o tym będzie już w kolejnych artykułach.


[1] F. Kiryk, Świątniki Górne (Krótki zarys dziejów do 1914 r.), maszynopis na prawach rękopisu, Kraków 1971

[2] Ai.1872, nr 7113

[3] Ai.1872, nr 7215.

[4] Ai.1872, s. 58-59

[5] F. Batko, Przemysł metalowy w Świątnikach Górnych pod Krakowem w XVIII w, maszynopis 1935 r. s. 69

[6] F. Batko, Przemysł metalowy w Świątnikach Górnych pod Krakowem w XVIII w, maszynopis 1935 r. s. 69

[7] F. Batko, Przemysł metalowy w Świątnikach Górnych pod Krakowem w XVIII w, maszynopis 1935 r. s. 70

[8] F. Batko, Przemysł metalowy w Świątnikach Górnych pod Krakowem w XVIII w, maszynopis 1935 r. s. 70

[9] M. Kulczykowski, Kraków jako ośrodek towarowy Małopolski Zachodniej w drugiej połowie XVIII wieku, Warszawa 1963 r. s. 110-111

[10] M. Kulczykowski, op. cit.

[11] Dekret kompromisarski Kapituły Katedralnej Krakowskiej z 7 października 1583 roku

[12] Nazwiska te pojawiają się w księgach parafii Mogilany z 1662 roku. Brak materiałów z wcześniejszego okresu nie wyklucza występowania tychże rodzin.

[13] Związek Świątnicki, ROK 1911, Nr 2 (czerwiec)

[14] W. Kwaśniewicz, Wiejska społeczność rzemieślnicza w procesie przemian. Studium socjologiczne wsi Świątniki Górne pow. krakowskiego 1850-1960, PAN 1970 r.

[15] Związek Świątnicki, ROK 1911, Nr 2 (czerwiec)

[16] K. Bruchnalski, Terminologia kłódkarska w Świątnikach Górnych, ok. 1891 r.

Reklama